środa, 28 grudnia 2022

Grypa typu A

Potwierdzona dwoma testami. Od razu dostała leki, została bardzo osłuchana. Zbadana. Gorączka spadła na kilka godzin rano i pół dnia było ok. Później znowu wróciła wysoka. Potem znowu było ok po leku, a w gabinecie znowu 38,9. 
Wiecie co? Gdyby nie internet, gdyby nie dobra duszyczka Paulina, nie robiłabym testu. Od niej się dowiedziałam o leku i "magicznych" 48h. Nie było to fajne dla Klary, pobranie próbki, ale wiedziałam, że trzeba. 

Po lek jechaliśmy całe miasto. Tylko jedna apteka go miała! Owszem, istnieją zamienniki i są np tabletki. Ale dla takiego malucha jak Klara, lepsze kapsułki. No i nie było tego jednego leku. Ale udało się. Mamy to i już został podany. 50g od pierwszych objawów. Mam nadzieję, że się uda i będzie coraz lepiej. Dobrze, że Klara wraca do przedszkola dopiero 9 stycznia. Ma czas na dojście do siebie. 

Niestety, męża mama i brat nie mieli tyle szczęścia i dziś już mają pierwsze objawy. :(

Gorączka po leku spadła, Klara śpi. 

Dziś godzinę siedziałam z nią na rękach i trzymałam śpiącą. Co odłożyłam: maaaamaaa. I placz. Trzy razy obiad odgrzewałam. A co będzie jutro, jak będę sama? Może nie będzie tak źle? Bo lek już zadziała?
Się okaże. 

Dobranoc.

wtorek, 27 grudnia 2022

Po świętach..

 ..chorowicie :(

Święta spędziliśmy u teściów. Szczerze? Było smętnie, nijako. Ani to święta, ani to niedziela. Tak to odczułam. 

Upiekłam mężowi tort. Urodzinowy. Pierwszy raz w moim życiu. Całkiem smaczny był. Dacie wiarę, że nikt nie skomentował?! Eh. 

Wigilia - jako tako byle jako, najstarsza kuzynka tak bardzo nakręciła Klarę na PREZENTY, że ta na kolację nic nie zjadła. Tylko to się liczyło. Od rana zresztą, tylko o tym dziewczynkom mówiła :/ nijak nie mogłam chce cieszę córce nic wytłumaczyć, bo Tamta wie lepiej. Później też oczywiście nie wróciła już do jedzenia. W efekcie czego awantura w nocy o jedzenie. A mąż już zdychał. 

Najpierw, w Wigilię wieczorem, poległ mój mąż. Gorączka, dreszcze, wszystko go bolało. Ale rano, w pierwszy dzień świąt, jakoś było. Pod wieczór zaległ. I już wysoka gorączka, dreszcze, senność, trochę kataru. Przespał cały drugi dzień świąt. Gorączka non stop. Po lekach spadała. 

Wczoraj rano trochę Klarcia miała gorączki. Takie 37,7 ale po oczkach było widać, że coś nie tak. Cały dzień na mnie przesiedziała. Nawet bawiła się ze mną, będąc u mnie na kolanach. Taka sytuacja: popołudniu, 17ta. Klara kładzie się na łóżko i w ułamku sekundy zasypia. Już widziałam, spora gorączka jak na nią. 38,2. Dostała nurofen forte, spadło, obudziła się po 1,5g i oczywiście nie mogła zasnąć. Dopiero o 21:30. 

O północy poszłam spać, 2 się obudziłam (przed snem patrzyłam czy jest ok) to już była lekko ciepła. Tuż przed 3 poczułam, że jest gorąca! 39,8. Dostała nurofen, ale zanim zaczął działać, to prawie cała mi się rozebrała. Coś tam gadała, prosiła o masażyk stóp i nóg i śpiewać pieski małe dwa. Byłam na wpół przytomna, ale dałam radę. Usnęła. Ja coś o 5. 

Od 8 obdzwoniłam chyba wszystkich pediatrów w ZG, których mi polecono i których znalazłam w necie. 

W lux med dostałam zgodę na pediatrę z zewnątrz, za zwrotem kosztów. Niestety, brak. Uzgodniliśmy, że jedziemy do Poznania. Bo mieliśmy, prosto z ZG, jechać na Górny Śląsk. W końcu znalazłam na jutro, na 18tą wizytę prv. 

I już nikogo wcześniej nie znalazłam. Nie chciałam jechać na wieczorynkę, bo tam nie ma pediatry, a oczekiwania to ok 5g. Nie chciałam, żeby jeszcze się męczyła czekaniem. Lepiej jej w domu. 

Jesteśmy w domu. Klara już śpi. Niestety z gorączką 38,5. Kładła się spać cała się trzęsąc. :(

Jutro zostaję sama na placu boju. Serio. Mąż musi wrócić do pracy. :( 

Upominek od Dzieciątka ze Śląska, jest już w drodze do Klary..

Godzina minęła, gorączka nie spadła. Ale się nie podnosi. To dobry znak. Dziś mąż z nią śpi. Bo ja ostatniej nocy nie spałam. 

piątek, 16 grudnia 2022

Grudzień

 Nie wiem kiedy mi to minęło, nagle grudzień.

Czas przelatuje mi przez palce. 

Klara na razie chodzi do przedszkola, cała zadowolona. Nie słyszymy od niej, że nie chce iść czy coś. Bywa że ciężko wstać, ale nie jest źle. 

Teraz przy mrozach mąż ją woził rano. Bo są momenty, że i pół godziny kwitniemy na przystanku. Więc żeby w zimnie nie siedzieć, to rano jeżdżą. A przy okazji ona spędza czas z tatą. 

W środę, jak mąż ją zawiózł, ja odebrałam. I usłyszałam: "tęskniłam za Tobą, długo nie przychodziłaś". Ale jak odbieram ok 14, to robi mi awanturę że chciała dłużej zostać. Tak źle i tak niedobrze. 

W przedszkolu ogółem Klara super. Coraz lepiej i więcej pracuje. Ciocie znalazły na nią sposób, bo jej wymówka (jak nie chce już ćwiczyć na przykład) to to, że zrobi to z mamą :D 

Teraz mieli intensywny tydzień: piekli pierniki, robili kartki świąteczne dla seniorów, była kawowa lekcja ciszy, wiaderko o tematyce świątecznej (zajęcia rozwijające komunikacje poprzez uwagę), wczoraj mieli sensoplastykę świąteczną, a dzisiaj majsterkowanie. 20 grudnia mają przedszkolną wigilię. 

Niestety, Klara bardzo odreagowuje w nocy nasze rozstania. Jestem wykończona. Bo śpi na mnie. Jestem wciśnięta na ścianę wręcz. 

Do tego trochę mojej depresji, zmęczenie, choroba (czy też wieczny katar, w listopadzie miałam zapalenie płuc ale byłam ciągle na chodzie) i w zasadzie nie wiem jak się nazywam. 

Zaczęłam na poważnie z fotografią, za mną w sumie 6 sesji dla kogoś. Zostały mi 3 sesje świąteczne do obrobienia. Tego się wciąż uczę. 

Byliśmy na świątecznych jarmarkach u nas w mieście. Bardzo fajnie było!

Sprzedałam już wózek, bo Klara odkąd w przedszkolu, nie używa. Czasem w weekend w domu chciała w nim spać jeszcze. Są sytuacje, że by mi się przydał. Ale w miarę dajemy radę. Ręce mamy i kręgosłup jakoś sobie radzą. 

5.12. pyszności dla 🎅 i🦌

Jarmark na MTP

Rzeźby lodowe

Bardzo kocha swój dywan i laskę
cukrową pluszową.

W drodze do przedszkola.
Z pluszowym bassetem :)

Za nami też skomplikowane pobieranie siusiu do pojemnika na badanie, na cito. Więc nie w domu. Oj było grubo! Ale się udało. Niestety są jakieś intymne problemy u tej mojej dziewczynki i muszę to skonsultować z ginem dziecięcym. Pediatra dała tylko maść..

Zmienia tak w wielkim skrócie. 


Na insta i FB (tu dopiero zaczynam) jestem jako kuznia.fotografii.poznan jeszcze jutro podlinkuję. 



czwartek, 17 listopada 2022

Trochę normalności

Mąż wrócił do pracy, Klara do przedszkola. 

Ja w domu. Chociaż ostatnio ciągle gdzieś latam, biegam, załatwiam itd. 

Przedszkolak w drodze na autobus.

Udało mi się chwilę pogadać z przedszkolną psycholog. Odnośnie zachowań (bicia) Klary - jutro będziemy jeszcze rozmawiały, bo coś mi tam ciekawego przedszkolna ciocia chce sprzedać ;)

Widzę, że odkąd są jakieś normy, ramy czasowe to jest lepiej. Ciężko to chyba mężowi zrozumieć, po trochu widzę, że coś tam zaczyna stosować z tego co ja robię jak zaczyna się bicie. Może coś dotarło.

Staram się nie dopuścić do wybuchu złości. A jak już jest, to albo ją przytrzymuję albo mówię: nie bij, tylko: krzycz, tup, machaj rączkami.. Cokolwiek. Tylko nie bij. A jak chcesz kopać, to się pół połóż i możesz sobie kopać kładąc nogi na poduszkę. I ostatnio tak zrobiłam. I chwilę kopała i się znudziło!

Ale odchodzę od niej, jak widzę że próbuje mnie walnąć. Żeby samej nie wybuchnąć. 

Dopiero dziś doszłam do siebie po weekendzie. Gdzie Klara pokazywała fest swoje "rogi", nie słuchała mnie totalnie. Kuzynki nie zawsze chciały się bawić z nią, oberwało się z łapy też i babci.. plus cała męża rodzina była świadkiem, jak dziecko mnie uderza ręką w twarz.. Bo zwróciłam jej kilka razy uwagę, że ma już zabierać puzzli kuzynkom. A ona nic sobie z tego nie robiła. I ja nie wytrzymałam, zabrałam ją, a potem już zaczęło się bicie. I moje krzyki na nią, bo tłumaczenie nie dało nic. Oni na mnie, że mam nie krzyczeć na nią. Klara sikająca non stop (emocje, wrażenia, zabawa), mimo wysadzania regularnie. Eh szkoda słów. :( 

W poniedziałek już mogłam się ogarnąć, we wtorek dostałam takiego wyzutu ciśnienia, że byłam nieprzytomna prawie. Dopiero wczoraj trochę mi puściło. Trochę się uspokoiłam po rozmowie z w/w panią z przedszkola. W końcu ona teraz więcej czasu spędza z moim dzieckiem. A, że jest ich tam czworo nauczycieli, to ma pani ten czas dla mojej Klary. I teorie dwójki psychologów z rodziny męża na nic się zdały. Bo to my (ja i pani z przedszkola) znamy dziecko najlepiej. I wiemy co jest dla niej dobre. Ostatnio mam ciężki chorobowo czas, ciągle jestem niedoleczona. Powinnam to wyleżeć w cieple. Ale jak? Ktoś musi Klarę odprowadzić i odebrać. Jestem poobrywana od kaszlu, cały czas dokuczają mi zatoki (a mam czapkę i czasem jeszcze kominokaptur na głowie). 

Od paru dni, Klara zaczęła przychodzić w nocy i śpi prawie na mnie. Jęczy w nocy "mama, mamusiu", robi histerię jak tylko mąż próbuje w nocy ją przejąć, chce często jeść i w nocy (w przedszkolu je, chociaż nie są to zawrotne ilości, przeważnie w domu jest drugi obiad).

Jak po nią przychodzę, zdarza się, że siadam na ławce i tulę. Najgorsze w tym zimnie, ale mam kocyk w razie w. 

Dziś zajęłam się obróbką zdjęć, które zrobiłam. Idzie mi topornie, bo wszystkiego się uczę powoli.

Nic, jeszcze jutro i weekend. W niedzielę mam dwie sesje, jeszcze za free. Chcę zdobyć doświadczenie, zanim zacznę coś robić za kasę. 

Po powrocie z przedszkola zdarza się,
że akurat dojeżdża do domu też tata.
Więc czekamy na niego chwilę. 
Czapka z zeszłego roku przymała,
nowa jeszcze nie doszła. 

Powiem Wam jeszcze, że nasza miejska komunikacja, to jakaś pomyłka. Rano autobus nie dojeżdża na czas. Wychodzimy już wcześniej. 7:40 jesteśmy gotowe do wyjścia. O 7:58 mamy autobus (w przedszkolu jesteśmy ok 8:40-55) i na palcach jednej ręki mogę policzyć kiedy przyjechał w miarę punktualnie. Jeśli się spóźnia, nie zdążymy na przesiadkę i koniec końców nawet i 15 min siedzimy na przystanku (mamy kocyk i ciepło ubrane jesteśmy).

Powrót? To samo. I tak jeżdżą co 15 min prawie. Nie kumam, dlaczego wszystkie trzy muszą jechać o tej samej porze. I potem nic i znowu. Te drugie (już pod przedszkole) to samo. Zupełnie nie są zgrane - zwłaszcza rano. Trasę szybkiego tramwaju mamy w remoncie i na tej trasie jeżdżą autobusy tak zwane za tramwaj. Miało być co około 3 minuty A zdarza się że jeżdżą nawet i co 10. A ludzi jest dużo, głównie studentów. Jeden wielki dramat. A co będzie przy śniegu? Aż się boję na samą myśl.



Sorry, że tak trochę bez ładu składu, ale muszę się wygadać. Terapii jeszcze nie znalazłam. Nie mówiąc o tym, że raczej nie będzie z czego zapłacić..

piątek, 11 listopada 2022

Skok rozwojowy?

Nie wiem, czy ta cała sytuacja z poprzedniego posta, nie była jakimś skokiem rozwojowym. 

W sumie odkąd wszystko wróciło do normy - przedszkole i praca mąż - trochę się wszystko unormowało.

Niestety, bije nadal. Tak jak pisałam w komentarzach, chwycona w uścisk zaczyna gryźć. Ale staram się ją bardziej tulić. Ostatnio więcej nerwów i takiego odreagowanie jest tuż po przedszkolu. 

Ale damy radę. 

Jednak w poniedziałek wieczorem Klara zdecydowała, że chodzi bez pantsów. Najpierw byłam trochę sceptycznie nastawiona, bo zazwyczaj zapał kończył się po 5 min. 

Następnego dnia Klara poszła do przedszkola już bez pantsa. W przedszkolu bez wpadki. W domu i powrót oraz dojazdy do przedszkola też bez wpadek. 

Może to był taki punkt zapalny?

Zresztą, w przedszkolu mówią, że po tej przerwie, zrobiła się bardziej śmiała, sama inicjuje zabawy z chłopakami. I chodzi sama, bez przypominania, do toalety. 

Wczoraj w przedszkolu była wizyta zawodowego żołnierza! Klara była zachwycona. Widzieliśmy zdjęcia w chełmie na głowie :D 

W środę piekli rogaliki z marmoladą :)

Aktualnie jesteśmy u dziadków w ZG. Byliśmy tu ostatni raz w lipcu. 

Niestety, chyba emocje i szał zabawy z kuzynkami, spowodował, że mi dziecko non stop sika w majtki :/

Ale z drugiej strony, nie oglądają bajek i bawią się razem. 

(Byliśmy na USG brzucha i u urologa. Wszystko jest ok. Podłoże psychologiczne i problemy z si najprawdopodobniej.)

Byłyśmy dziś w lesie na godzinnym spacerku. 





Za to ja znowu wylądowałam u lekarza, tym razem zapalenie oskrzeli i szmery w płucach. Żygam tęczą, serio ;( mam wziew z inhalatorem. Troszkę mija, ale najgorsze jeszcze jest rano.

PS. Szukam dla siebie terapeuty. 


Zostawiam Was z Czerwonym Kapturkiem.





wtorek, 1 listopada 2022

Żal.

Ostatnio mam odczucie, że nie umiem wychowywać własnej córki. Tak długo na nią czekałam, tak długo marzyłam. A teraz? Myślę tylko jak tutaj z nią nie przebywać.

Bardzo lubię czytać jej tę książkę.

Klara się zrobiła straszna :( w mig wszędzie wlezie, wszystko wyciąga i nagle wszystko! potrzebuje do zabawy. Pokój jej tonie w tonie pierdół. Wczoraj schowałam połowę zabawek. Posprzątałam. 

Zabiera moje latarnie, kupione do zdjęć, ale na razie pięknie się wkomponowały w klimat naszego dużego pokoju. Im bardziej proszę, by tego nie robiła, tym bardziej to robi. Ale to jeszcze nic. Trze tym o podłogę, więc niszczy i latarnię i podłogę. Bierze tę mniejszą latarnię i skacze z nią po swoim łóżku. No przecież to o krok od tragedii. I nie da sobie przegadać. Albo w kuchni dostawia sobie krzesło do mebli kuchennych i wchodzi na blat, grzebiąc w szafkach. Nie ważne, że 10 cm obok gotuje się obiad. Serio. 

Wspina się na meble i sięga do szafek, do lodówki. Do zamrażarki! Kuźwa, żebym ją głodziła! :(

Dwa dni temu dopadła nożyczki - schowane w szafce wyżej. Wydawało się, że nie sięgnie. Obcięła całą moją monsterę. Kupioną latem, smętną i biedną. Już taka cudna była! Myślałam że Klarę zamorduję. I męża, który nożyczek nie schował głębiej, czy wyżej (już mi wcześniej obcięła dwa liście). Nie umiem jej tego wybaczyć. 

O wszystko się kłóci, wszystko jest źle i - przede wszystkim - bije. Leje gdzie popadnie. Mam ochotę też ją walnąć, ale mi mąż mówi że mi córkę odbierze. Bo ją biję, a tak nie jest. Chociaż nie raz jej groziłam.. A ona bije o nic w zasadzie. Zdarza się, że przyjdzie i mnie walnie z piąchy. Bo tak. Męża też, ale mniej. 

Jak pytam dlaczego mnie bije, to słyszę: bo jestem na ciebie zła, albo bo tak albo nie mówi nic. 

Dziś rano to był jakiś koszmar koszmarów. Najpierw znowu latarnie, błagam: nie ruszaj. Nic. No halo! Nie będę chować wszystkiego co mam, przed 4l dzieckiem. To nie jest bobas! Ona to robi jak najbardziej świadomie. Potem robiłam łóżko, to po nim skakała. Proszę by nie skakała, tłumaczę i ściągam ją. To ona znowu.. No nie pamięta już jak sobie przegryzła brodę na wylot jakiś czas temu. Krew się lała, parę dni nie mogła jeść. Nie, bo trzeba skakać. I rozwalać wszystko. Później znowu się wspięła na meble, zdjęłam bez słowa. No i dawaj na mnie z piąchy :( wydarłam się. Odniosłamz bez gadania, do jej pokoju. Jak bumerang wraca. 

W końcu mąż się zmył, ja (zapłakana, u kresu sił) debatowałam z córką. Ileż ja się natłumaczyłam.. Układałam z nią puzzle, czytałam, układałam, czekałam, aż się wyskacze. Nie chciałam iść na plac zabaw, bo od rana ma tak ogromny katar, że szok (długo walczyliśmy z niezidentyfikowanym kaszlem aż do wymiotów, na który nie pomagało nic). I umówmy się, chciałam by miała trochę "kary". Bijesz, nie słuchasz? Nie ma przyjemności. Odebrać przywilej! Tak samo TV. W ciągu dnia ogląda ok 45 min. Był ryk, kwik. Cyrki świata. 

Do tego zero samodzielnej zabawy. Ciągle trzeba się z nią bawić. A już było tak dobrze. 

Aż moja bransoletka Xiaomi "mówiła" o stresie. :(

Wiadomo, że w przedszkolu jest aniołek. Wszyscy w szoku, bo Klarcia taka słodka urocza pomocna.

W zeszły czwartek byłam w centrum handlowym odebrać paczkę i później siedziałam z nią na pustym placu zabaw. Na koniec szybko do biedronki po jabłka do sesji. I w sumie tylko jej serek w tubce wzięłam, jak chciała. I mówiłam, że zje w domu. Już chciałam żeby nie jadła, bo kolacja.. to jak ja pakowałam te owoce, ona wyjęła tubkę. Mówię że umowa była, że jemy w domu. To jak się wściekła, tak zaczęła mnie okładać..

Ludzie się z nas śmiali i dyskutowali, że właśnie wychodzi bezstresowe wychowanie. Ja w końcu zostawiłam część zakupów, oczywiście ostrzeżenia itp jak nie podziałało, mimo że mnie okładała i wpakowałam do wózka (bo szłam daleko, kartę do mpk mam zepsutą - nie widzieć czemu - i miałam ze sobą wózek) i zapięłam pasami. I nie dałam ukochanej zabawki. Ryczała za nią pół drogi. Ale byłam tak wściekła. I taka zrozpaczona zarazem. Myślałam, że jakąś karę musi ponieść.

Nie wiem, czy za długo ta moja córka jest już w domu, czy coś ja zrobiłam nie tak? Wysiadam. 

Moja mama tylko mi mówi: bierz Klarę do pociągu i przyjeżdżaj. Zaraz natychmiast. :( Ale co z przedszkolem?!

Nie mówię już o tym, że kolejny raz trzeba było przełożyć wizytę w ZG, bo oni nie chcieli kaszlącej Klary. 


Próbuję pracować, uczę się. Na razie robię bezpłatne sesje foto. Już kilka razy przekładałam terminy zdjęć. Nie chcę wyjść na nieżetelną osobę. A musiałam przełożyć, bo nie miał kto zostać z Klarą. Mąż pracuje, a nie chciałam żeby Klara zaraziła 4mc sąsiadkę. 

Siada mi psychika. Znowu zaczynam zajadać stres. Nie śpię po nocach. Budzę się, rozmyślam co robię i co zrobiłam nie tak. I płaczę cicho w poduszkę. I potem zasypiam nad ranem, by obudzić się nieprzytomna. 

Pomijam to, że nadal nie słyszę i najprawdopodobniej słuchu już nie odzyskam. Każda infekcja, to pogorszenie słuchu. 

:( 

Przepraszam, nie mam z kim porozmawiać. Komu się wyżalić. Nie radzę sobie zupełnie. 

Na to wszystko mój mąż mi mówi, że jest przeciwko tym "karom". Ale jak mam jej pokazać, że nie możemy dalej tak robić. Ona nie może tak robić. Musi wiedzieć, że to będzie miało konsekwencje.

Błagam, nie linczujcie. 

niedziela, 16 października 2022

Nadszedł piździernik ;)

Ja się do tej pory bujam z konsekwencjami Klary choroby. Bo tak mnie zaraziła, że szok.

Mnie tak zablokowało uszy, że przez tydzień nie słyszałam prawie nic. Trzy dni nie słyszałam własnego dziecka. A musiałam normalnie ją ogarniać i odwozić do przedszkola i odbierać. Autobusem. Jeden raz w nocy miała jakieś niezidentyfikowane wymioty, więc została w domu. A jak odespała, to jakby diabeł w nią wstąpił. A ja głucha. 

W sumie do teraz jeszcze nie wrócił mi słuch.

Byłam u laryngologa, ostre obustronne zapalenie ucha środkowego i ostre zapalenie zatok. Dostałam antybiotyk, po tygodniu częściowo słuch wrócił. 

Klara chodziła do przedszkola, później znowu miała w piątek katar, zostawiliśmy ją do pon. Byliśmy u pediatry, mogła wrócić do przedszkola. 

W przedszkolu super! We wtorek mieli festyn jesienny warzywny. Mieli przynieść dynię. I ubrać coś pomarańczowego (co się naszukałam, do moje). 





Podczas festynu.
Fotki wszystkie od nauczycielki.

Zaczęła jeść sama, bo na początku długo to trwało i musieli jej pomagać. Pije już też z normalnego kubka. Ładnie korzysta z toalety, w domu dramat.

W środę Klara miała pierwszą grupową wycieczkę. Jechali do gospodarstwa, gdzie mają dynie. Podobało jej się. Całe przedszkole jechało. Tego dnia już była 7:10 w przedszkolu! Oj ciężko było jej wstać o 6:15.

Fotka z przedszkola. 
Gospodarstwo dyniowe.

A po przedszkolu przyjechaliśmy do dziadków na Śląsk. Radość ogromna. 





Pogoda dopisuje, choć dziecko nam się rozkaszlało w nocy. Właśnie od 2g nad nią czuwam. Już sama nie wiem o co chodzi. Pewnie spływa katar? W dzień okaz zdrowia..

5 października umarła męża babcia. Jechał sam w piątek do ZG - Klara miała katar, nie chciałam żeby tam zaraziła wszystkich. Więc byłam chora (jeszcze) i z chorym dzieckiem w dodatku. Eh ciężko było.

Pogrzeb był w sobotę. Byli tylko rodzice męża i mąż z bratem. Babcia mieszkała zupełnie w innym miejscu, ale tam już jej znajomi też nie żyją. Dziadek zmarł wcześniej kilka lat. Smutne :( Pierwszy raz sama wybierałam kwiaty na pogrzeb :(

Agatko, tak na początku jeździłam bez czapki ale w kapturze na głowie. Czapkę dopiero kupiłam jak zaczęłam chorować. Całe życie bez czapki. Chociaż wiem że lepiej byłoby z. 


Kurs foto był mega, ful kasy zapłaciłam. Cały dzień od 9-20. Jeszcze nie robię zdjęć, bo przez to smutne wydarzenie się wstrzymałam. A potem z chorą Klarą nie chciałam iść do parku, żeby komuś robić fotki, bo trzeba dziecka pilnować..w dodatku musiałabym zainwestować w lepszy aparat, bo mój to już staruszek. Ale przy ładnej słonecznej pogodzie jest spoko. Przy gorszych warunkach w pomieszczeniu już słabo. Tylko skąd wziąć na niego kasę? (Mamy tylko kasę na lodówkę, bo obawiam się, że to koniec jej żywota :( odkurzacz zdechł tydzień temu.)


Kończę, ona nie przestaje kaszleć. :(


poniedziałek, 26 września 2022

Końcówka września

Chyba za wcześnie się pochwaliłam, wiecie? Tzn że panna jest zdrowa. W sobotę wstała z glutem i kaszlem. We wtorek poszłam z Klarą do lekarza, bo niepokoił mnie ten kaszel. Na szczęście to "tylko" górne drogi oddechowe. Nie poszło niżej. Została tydzień w domu. Jeszcze w weekend rano miała taki lekki katar. Ale tylko rano. Później już nic.

Czy muszę wspominać, że turbodoładowanie razy milion? 🌪️

Wracając od lekarza przez deptak na Półwiejskiej.



Marych na rowerze. 


Udało nam się pospacerować. Pocwiczylam na Klarci robienie zdjęć - szykuję się do kursu foto. 



Ciężko bez placu zabaw - bo na to dostaliśmy zakaz. 

I biblioteka również zaliczona.

Uwielbiamy to miejsce!
Biblioteka 

Dziś już powrót do przedszkola. Rano całkiem spoko poszła. Wczoraj coś mówiła, że nie chce iść. Bo ona będzie z mamą. Ale mówiłam, że dziś będą ćwiczenia (z elementami si) i że będą się super bawić. I już było ok. Później jazda busem i poszła! Obiecałam odebrać ją dziś wcześniej (13ta).

Wyszła zadowolona. Z kolejną laurką i samymi pochwałami od cioci. Klara dziś ponoć przebiła chłopaków w utrzymaniu równowagi i rzucaniu piłkami :D Ciocia Magda mówiła, że byli miło zaskoczeni, że tak świetnie sobie dała radę. Ze żaden z chłopców nie ogarnął. I, że widać że te ćwiczenia sprawiają jej radość. Miód malina!



"To różowe oprócz serduszek malowałam"
Usłyszałam dziś od Klary. 
"A tu chłopiec malował".

Minus, późno nas poinformowali, że na jutro potrzebne są dary jesieni. Było blisko 17tej. My już po spacerze i parku. Zazwyczaj idziemy na plac zabaw i spacer zaraz po wyjściu z przedszkola. Ale jeszcze szybko coś pozbieraliśmy w drodze do domu. 

Skarby nasze.

To tyle jeśli chodzi o przedszkole. 


W poprzednią środę zaczęłam ja kichać. W czwartek katar jak wodospad. Tak samo w pt. W sobotę wieczorem zatkało mi prawe ucho. W niedzielę (wczoraj) drugie. Prawie nie słyszę rodziny. Klarcia mówi na ucho. Nie mogę spać, ból nie pozwala. Ibuprom max/zatoki nie daje już rady. 

Dziś dobiłam się do laryngologa. Dostałam antybiotyk (swoją drogą, połowę Poznania przeszukałam żeby dostać augmentin). Nawet zastępników brak! Dramat. Dostałam też aerozol psik do nosa (oczywiście oryginału brak, dostałam zastępnik), kupiłam lek na alergię, który też mi zapisano. No i obowiązkowo test na covid (wyszedł negatyw). Nie kupiłam najważniejszego - antybiotyku i probiotyku. A zapłaciłam sto zł. Koszmar. Nie wspomnę o tym, że tydzień wcześniej wydałam na leki Klary 90 zł. Strasznie się robi. 

Zakaz jazdy na rowerze, dopóki ból nie minie. No i nakaz noszenia czapki. Głównie na rowerze :/

Jestem zmęczona, niedospana, obolała i przerażona. Że już te uszy tak zatkane zostaną :(

Do następnego! 







środa, 14 września 2022

Podsumowanie 2tygodni nowego przedszkola!

Jest świetne!

Klarci jest tam bardzo dobrze!

Mają tyle zajęć, że się nie nudzi. Ma również osobno logopedię i ćwiczenia fizjo z elementami si. 

Robią sporo fajnych rzeczy. 

Np 1.09 były żywe króliczki, mogli dać im podjeść marchewki i trochę dotknąć. I w temacie króliczków była nauka czytania metodą symultaniczno-sekwencyjną. 


Czytanie w ogrodzie. 

Później robili swój portret. Na podstawie swojego zdjęcia :D

Klarci jest na dole po prawej. 

W piątek na przykład mieli ozdobić ogródek przedszkolny - w sali. 



Wczoraj robili pracę plastyczną: droga do przedszkola. 

Dziś praca została zabrana do domu.

Do tego codziennie zabawa na powietrzu. Albo piłka nożna, albo kreda i czasem bańki. 

Dziś dostałam laurkę od córeczki :)

Klara chętnie tam chodzi, chociaż oczywiście ma chwile, że mówi jutro nie idę do przedszkola. Ale rano jakoś się nie buntuje :) i wręcz w furtce przedszkola mi mówi baw się dobrze mamo!

Ja zawsze z nią ustalam kiedy po nią będę. Mówię jasno: będę po odpoczynku. 

Wychodzi uśmiechnięta. Dzisiaj były drzwi otwarte i ciocia Magda ją przyprowadziła. Usłyszałam głośne: "mamusiaaa!!" :) Cieszy mnie to bardzo. 

Raz tylko, tydzień temu, musiałam ją odebrać o 12tej. Było ciężko w grupie, dzieci marudziły i były głośne. Klara nie dawała rady. Oczywiście słuchawek nie chciała. Czasem odbieram ją przed drzemką o 13tej. Jeśli bardzo chce i nalega. Ale zazwyczaj o 14:15. Dziś z kolei usłyszałam, że spokojnie mogłaby do 15:00 zostać. Ale nie będę jeszcze jej zostawiać. Myślę, że w przyszłym tygodniu spróbujemy. 

Jeździmy rowerem. Mam niespełna 6 km w jedną stronę. 


Rano i późnym popołudniem jeździ okryta.
Bo jednak się nie rusza :)

Wczoraj wieczorem spotkała nas
mega ulewa. Ostatnie 10 min to była
istna ściana deszczu. 
Na szczęście kocyk mokry,
a kurtka i nogi tylko ciut. 

Codziennie w drodze do przedszkola mówimy sobie, co będziemy dziś robić po przedszkolu. Głównie chodzimy na place zabaw. W drodze do i z przedszkola są duże osiedla i sporo placyków. Jest gdzie chodzić.




W okolicy placu jest tyrolka.
Mogłaby z nią spać ;)


Z dziś to i powyżej jedno.

W pobliżu mamy taką domową knajpkę - dają rosół więc moje dziecko szczęśliwe. Do tego jeszcze np dziś naleśniki.  

Wczoraj zbieraliśmy kasztany :) 


Za tydzień Klara ma wycieczkę z przedszkola. Jadą do Zaurolandii 🦖. Się okaże czy pojedzie. 

Jeszcze nie mówi o przedszkolu, co robiła itp. czasem coś powie, ale niewiele. Sądzę, że na to przyjdzie jeszcze czas. 

Aa, wiecie co? Nie wychodzi głodna. Nawet jak nie zje czegoś z obiadu, to dostaje chlebek z masełkiem. I zje. 

Codziennie dostaję opis:




To tyle, takie podsumowanie dwóch tygodni w przedszkolu!