sobota, 15 maja 2021

Dzieje się.. Źle.

 Klara popycha szturcha i czasem bije młodego.

W poprzedni piątek to już chyba jakieś apogeum było. Jak go odepchnęła, poleciał najpierw na ścianę potem na podłogę głową. Wyobrażacie sobie pewnie ten ryk. Nawet jego rodzice przylecieli z góry sprawdzić co się dzieje.

Oczywiście nie powiem co się stało. Ale bacznie obserwowałam małego. Ale na szczęście nic się nie stało, jak tylko wyszliśmy za drzwi już była radość. 

Najgorsze, że nie wiem jak reagować na takie zachowanie w stosunku do Klary. 


W ogóle ona się zrobiła ostatnio okropna. 

Nie słucha. Mówisz, mówisz i jeszcze raz mówisz. A ona jakby nie słyszała. To raz. Dwa - szczypie nas! I patrzy przy tym nam w oczy :( 

Skacze wszędzie gdzie się da. Po kanapie, biega po ławie i potem z niej zeskakuje na podłogę! Zeskakuje z fotela. Wskakuje z kanapy do kojca (który ostatnio zresztą zarwała, traktuje go jak trampolinę ku mojej rozpaczy).

Wchodzi na stół, wyciąga chusteczki higieniczne i rozrywa je na drobne kawałeczki. 

Uwagę dot skakania zwrócił jej też Tata młodego! I nic kurde. 

Uparcie wyciąga kamyczki spod roślinek i wysypuje je małym iglakom na gałęzie. No za cholerę nie przegadasz. Wczoraj za karę (nie słuchała, ostrzegałam raz drugi piąty i nic!) siedziała w wózku zapięta. Ale była jojcząca. Oczywiście obudziła młodego no bo jakże by inaczej mogło być. 

Na placu zabaw ucieka. Jak ćma leci. Gdzie ją oczy niosą. Wczoraj już poprostu za nią nie poszłam. Już nie mam na to siły. Patrzyłam co ona robi, gdzie jest. Zerkałam na młodego. 

W domu też świruje. Robi mi ewidentnie na złość. 

Od Olki nauczyła się rzucać. Więc kur...de rzuca mi wszystkim! Zabawkami, ale i kocykiem swoim w aucie!, ale też piaskiem. I sypie nim też na inne dzieci, czy na mnie. Bobo też nie raz na twarzy miał piach. Jak wczoraj obsypała inne dzieci, centralnie wzięłam jej tą łopatkę. Bo oczywiście prośba, groźba, tłumaczenie nie dało absolutnie nic. 

Przecież nie mogę zrezygnować z pracy, bo moje dziecko ma takie widzimisię.

Taki plan dnia: przychodzimy jest przed 11, max o 12tej po drugim śniadaniu lub (w przypadku Klary) po zupie idziemy na dwór, w 99 przypadkach na plac zabaw. Tam do ok 14 się bawią, później drzemka i o 16:15 ja i Klarcia wychodzimy do domu (przy czym dzieciaki muszę budzić przed 16, zwłaszcza Klarę). Jak teraz było cały tydzień tak ładnie, to siedziałam na placu zabaw na ławce, oni w wózku spali. Nie wracałam do domu. 

Szukam dla niej psychologa dziecięcego. Dla siebie też muszę poszukać kogoś. Niestety, z mężem wcale nie jest dobrze i jak tak dalej będzie to czeka nas rozwód. A za kilka dni mamy 15rocznicę ślubu. 

Ostatnio przybywa słówek: hok - smok (smoczek uspokajacz), oko - okno, bom - dom, piś - pić (najczęściej siorbie jak chce się napić). Coś próbuje powtarzać. 

Niestety, te zmiany się nie zagoiły. To usunięte nic nie ma. A reszta jak była tak jest. Byłam nawet w poradni dermatologicznej na NFZ, żeby mi Klarę przyjęli, bo sama pediatra mi mówiła, że skoro dostała coś od dermatologa, to ona tym bardziej nie pomoże. Niestety, terminy na październik br. 

Jestem zmęczona, smutna, zła, ciągle warczę na młodą bo już nie mam sił. Wrzeszczę też niestety. Bo czasem jak się nie huknie to ona ma wszystko w d*.

Nic, kończę. Czas zjeść kolację. 

Do następnego.