poniedziałek, 27 listopada 2023

Aktualności..

O matko mamy już końcówkę listopada, a ja ostatni raz odzywałam się do Was we wrześniu. Sama nie wiem od czego zacząć. Ogólnie Klara chodzi do przedszkola z niewielką przerwą pod koniec października, gdzie 2 i pół tygodnia bujaliśmy się z jakimś dziwnym katarem i kaszlem. Wizyty u trzech pediatrów za wiele nam nie dały. Skończyliśmy, a jakże, u alergologa. W końcu dostała leki i po 3 dniach poszła już do przedszkola. 

W połowie października byliśmy na weselu u mojego kuzyna - Klarci chrzestnego. Jejku, jak było pięknie! Zwłaszcza ślub. Chór (coś na kształt sound'n'grace). Do tego padający deszcz.. Mały kościółek, druhny i drużbowie.. To był ostatni tak ciepły dzień. Miałam długą chabrową sukienkę, wysokie obcasy. Czułam się jak milion dolarów :D (mąż chyba nie zauważył ale to nic). Klara sama sobie wybrała sukienkę, tydzień przed jeszcze szybko kupowałam buciki, bo okazało się że z lata są małe :O minus był taki że dj był nastawiony tylko na młodzież i nic "wolnego" do tańca nie było :(  jedzenie mega, ogromny plus za dania dziecięce (Klara z zachwytem zjadła nuggetsy -mama też takie robi!- i frytki, a potem lody zamiast szarlotki). Następnego dnia zwiedzaliśmy troszkę Warszawę (slub był pod Warszawą). 

A od połowy listopada jestem już na maxa fotografem! Jezu, nawet nie wiecie ile mi to frajdy sprawia! Motyle w brzuchu i takie tam :D miałam pracować w szklarni. Jesienią wywaliłam na to 300 zł i ciut. Zrobiłam dwie sesje. I tyle. Po jednej to już był dramat. Przychodzę na drugą, a tu roślinki umarły, świece się stopiły (było jeszcze ciepło). Rzeczy, które tam włożyłam, nie ma. Zrobiłam tę drugą sesję, pozbierałam wszystko i na tym zakończyłam etap szklarni (ale marzę o własnej, tyle że do tego trzeba mieć działkę). Wtedy, te dwie sesje były za darmo. A za sesje grudniowe już miałabym normalnie płacić, mimo innej umowy (ale na gębę). Ale w sumie już chyba to przebolałam. Mam przyjaciółkę, która udostępniła mi swoje mieszkanie. I to tam działam! Ogólnie jest ciężko, bo nie do końca da się zdobyć klienta bo konkurencja jest prze przeogromna. Ale ja się nie poddam będę walczyć do upadłego. 

Nie wiem czy mam coś jeszcze. Aaa! Klara się bardzo mam pogorszyła jeżeli chodzi o zachowanie. Jak coś jest nie po jej myśli to bije krzyczy kopie gryzie ale przede wszystkim nauczyła się dwóch takich bardzo niefajnych słów bo jesteś głupi jesteś głupia oraz nienawidzę mamy czy też nienawidzę taty w zależności od sytuacji. Na początku sprawiało mi to straszną przykrość I za każdym razem prawie płakałam ale psycholog wytłumaczyła mi że nauczyła się więc będzie teraz gadać i że to jest tak samo jak każde inne słowo czy też tak samo jak na przykład dziecko uczy się przekleństw. Wiem że przyniosła to z przedszkola ponieważ sama mi powiedziała, że jeden chłopczyk tak odzywa się do cioć nauczycielek. W dodatku po przedszkolu wychodzi i przytulaski, a potem jadąc do domu w autobusie cały czas tylko skacze, podskakuje siada, wstaje, kopie i takie tam. I od pewnego czasu zaczęłam nagrywać jej zachowania - sama nie wiedziałam z czego to wynika, a ona też oczywiście nic nie powie. No bo sama pewnie nie do końca wie jak to wszystko nazwać. Pokazywałam to wszystko naszej pani psycholog No i niestety okazuje się że Klara jest mocno przebodźcowana po tym przedszkolu i przede wszystkim bardzo mocno zmęczona. A jestem od 8:30 do 15:45. Będziemy musieli wrócić do terapii si, to ćwiczeń z nią w domu chociaż ona się broni przed tym. Przede wszystkim nie uginać się na jej zachowania i fochy ale też ona sama musi się nauczyć rozładowywać swoje emocje bo do tej pory robiliśmy to my przytrzymując ją i jakby wtedy to my uczyliśmy ją że włosy uścisk zapobiegnie biciu czy złości bo jej oczywiście wtedy przechodziło po chwili No ale rozładowywała się jakby przez nas, a nie sama z siebie. 

A pani psycholog nam powiedziała też że o wygląd wynika z tego, że pierwsze zmieniliśmy też do niej podejście. Już nie pozwalając i nie zgadzając się na wszystko a (zwłaszcza mąż). A po drugie to już jestem wiek gdzie z jakby poniekąd "malucha" robi się już panna ;). 

Akurat piszę to wszystko do was jadąc po tego mojego łobuza do przedszkola. 

Na koniec fotka z dzisiaj, gdzie trochę przymroziło. 

Żadnej zmrożonej kałuży nie odpuści.

A teraz z mrozu przenosimy się na jeszcze zieloną łąkę we wrześniu. 
Znalazłam to zdjęcie wczoraj jak robiłam porządki w komputerze. 



Życzę wam dobrego tygodnia i do następnego! 


poniedziałek, 18 września 2023

Szpital dziecięcy

W nocy z wtorku na środę, trzy tygodnie temu Klara zaczęła wymiotować. Pojawiła się też 39st gorączka. Zbijałam, ale po 3,5-4g już ponownie było 39, 39,6. 

Do południa chwilkę nawet się pobawiła, ale z biegiem dnia było coraz częściej gorączka i wymioty. Do tego dużo bardzo spała. Budziła się, wymioty, nie chciała nawet się napić. I znowu gorączka i znowu leki. I tak w kółko. Cud tam piła, ale tyle co nic. Mąż wrócił 18:30 i zaraz jechaliśmy do lux med do pediatry. Bo udało mi się rano umówić na wieczór. Do tego Klara płakała, że boli ją brzuch i nie bardzo chciała żeby ją ktoś dotykał. 

Pediatra nas poinformowała, że tutaj jak to mówią "świętebożeniepomoże". Bo brzuch "ostry" bolący. Może wyrostek? Może nie? Sprawdzić trzeba. Tylko szpital, tylko sor dziecięcy. 

Zapytałam tylko, czy możemy pojechać do domu się spakować. Mamy blisko. Oczywiście nie było problemu. "Jeśli córka da radę, nie ma sprawy".

W domu się spostrzegłam, że w razie szpitala nie mam nic. Bardziej dla siebie. Ale jakieś spodnie dresowe wrzuciłam, t-shirt. Podstawy: żel pod prysznic i szampon. Klarci tylko żel 2w1. Koszulkę nocną, spodnie z piżamy i t-shirt. Kilka rzeczy do jedzenia, kubek termiczny z sokiem, woda, sztućce, ręczniki i tyle. 

Przerażeni z żygającym dzieckiem pojechaliśmy do szpitala. 

Klara mało się odzywała. Jak nie wymiotowała ;)

Na sor najpierw do rejestracji ze skierowaniem. Po 10 min Klarę już pani doktor badała. Od razu powiedziała, że zostajemy. Pytam: ile? Ile będzie trzeba. Doba bez gorączki i wymiotów i można myśleć o wypisie. 

Później jeszcze pobieranie glukometrem krew na cukier (wyniki prawidłowe). I na USG brzucha. I tutaj czekaliśmy pół godziny we dwie pod gabinetem zabiegowym. Mężowi udało się podać nam ukochanego króliczka. Niestety, Klara nie mogła jeść ani pić. Do czasu badania. Był płacz. Bo chciała pić. Nosiłam, nosiłam, zagadywałam itp. Zasięgu brak, nawet nie mogłam bajki włączyć. 

Ale na badaniu okazało się, że brzuch ok! Ulga!!!

Powrót na SOR i czekaliśmy aż będzie wezwanie na oddział. 10-15 min pozniej byliśmy już w zabiegowym na oddziale. 

Tutaj ciśnienie, ogólne badanie przez pediatrę, w tzw międzyczasie pielęgniarka pobrała z dupki wymazy. Na koniec najgorsze: wenflon. Dzielna była, ale płakała. Próbowałam tłumaczyć i zagadywać, ale duże zamieszanie było. Jeszcze do tego pobierali krew. Niby trwało to chwilę, ale było ciężko, bo odwodniona i krew nie bardzo chciała lecieć. 

Po tym wszystkim poszliśmy na salę. 

Super warunki. Serio! (Prawie) jak w hotelu. 

Klarcia miała łóżko szpitalne, ja fotel który można było rozłożyć na płasko. Mąż dowiózł mi koc, poduszkę i prześcieradło. Żeby nie spać na "ceracie". Łazienka w sali, TV (naziemna) bez limitu. Chwała za TVP abc haha. Chociaż nie lubię tvpis to abc było ok. Tylko te reklamy i reklamy zabawek... Ale było i mogłyśmy oglądać. 

W nocy podłączyli dwie kroplówki, do rana spała. Niestety gorączka cały czas była. Zbijali. Spała aż do obiadu. Obudziła się akurat jak przynieśli. Poprosiła o ziemniaki!! :) pielęgniarki mówiły, że mogę niewiele dać. Skoro sama chce ale ilości niewielkie. 

Tak nam mijał czas. 

Mąż przyjechał popołudniu, ale Klara marudziła, nie chciała mnie wypuścić z sali. Bo chciałam iść na obiad. Obiadu nie zjadłam, bo już nie było. Mimo, że ulotka w sali mówiła co innego 🤦

Jeszcze kupiłam Klarci w szpitalnym sklepiku ciastolinę i klocki konstrukcyjne. Potem mąż wrócił do domu, Klara była w strasznej histerii, chciała jechać do domu z mężem. Koniec końców zostałyśmy znowu same. 

Wieczorem Klara miała już 37,1. Jeszcze wymienili wenflon, bo Klara płakała że boli i pojawiła się taka czerwona kreska na nadgarstku.  

Następnego dnia już gorączki nie było, kroplówki jeszcze dwie dostała. Ale też coraz lepiej jadła. Panie pielęgniarki pytały, notowały. W południe pojawiła się informacja, że możemy iść do domu. Ale.. Musi być 💩. No więc czekaliśmy. 

Popołudniu się udało, godzinę czekaliśmy na wypis. Sprawnie poszło. 

Po 10 dniach odebrałam wyniki badań posiewów: z krwi i kału. Wszystko ok. Koniec końców wygląda na to, że poprostu nas zatrzymali z powodu odwodnienia. 

Teraz, z perspektywy czasu widzę, że mogłam kupić czopki. Byłoby lepiej i być może nie wymiotowałaby tak dużo. I wtedy też lek na gorączkę by działał. A tak nie działał, bo była zwrotka. Nie zdążył się wchłonąć. Będę mądrzejsza już na zaś. 

Moje szpitalne łóżko ;)

Wiadomo, że u mamy na łóżku lepiej.
Pierwszej doby w dzień spała raz u siebie 
raz u mnie.

Z domu wzięłam ukochane 🐎🎠🦄

Klocki konstrukcyjne - hit do dziś.

Szpitalna łazienka ;)


Następnego dnia po wyjściu ze szpitala, przyjechali do nas dziadkowie ze Śląska na weekend. 
Klara była przeszczęśliwa. 

Kilka dni później pojechaliśmy do teściow do ZG.
Udało nam się pobyć trochę razem we trójkę, bo teściowie wyjechali. 

Od zeszłego poniedziałku Klara wróciła już do przedszkola. 



środa, 9 sierpnia 2023

5!

Klara ma pięć lat!

Wzrost - ubranka na 116 są dobre!

Waga - 16,5-17kg. 


Dzisiaj była w przedszkolu (przerwa była cały lipiec, wrócili 7.08).

Po przedszkolu przyjechał po nas mąż i wspólnie pojechaliśmy na salę zabaw. Ale ja nie szłam z nimi. Bo mnie ma codziennie, a tatę głównie w weekendy. Miałam parę rzeczy do ogarnięcia. Nie powiedzieliśmy Klarci gdzie idziemy, co będziemy robić. Niespodzianka udana, bo szał był jak się zorientowała, gdzie jesteśmy :D 

Później poszliśmy na Klary ulubiony makaron chiński. Słodko kwaśny. Tylko zazwyczaj zjada makaron z mięsem i sosem. Raczej więcej nie je ewentualnie marchewkę ;) a ananas musi koniecznie mama zjeść (uwielbiam :) ). 

Chwila zabawy na pojazdach na kasę (nie wrzucamy kasy, jej wystarczy że się bawi). I powrót. Nie chcieliśmy też późno wracać do domu ponieważ jeszcze czekało na nią odpakowanie prezentów. A wiedzieliśmy że będzie chciała się nimi pobawić. Więc żeby był na to czas i żeby poszła spać o przyzwoitej godzinie zdecydowaliśmy się od razu wrócić do domu. 

Jak już pewnie wiecie z Instagrama, pierwsza impreza urodzinowa odbyła się u dziadków na Śląsku dwa tygodnie temu. 

W tym roku motywem 
przewodnim są syrenki :)
Ogółem syreny, koniki morskie.
Niekoniecznie Arielka :)
Jeszcze bajki nie zna. 

Druga impreza urodzinowa będzie drugich dziadków w Zielonej Górze. 

Trzecia "impreza" będzie w przedszkolu :D jutro - 10.08. Ale my nic nie przynosimy - wszystko daje przedszkole. Czyli ciastko, dekoracje. Jedyne co, Klara przynosi zdjęcia. Dziś włożyłam je do albumu. Nie mam tam wszystkiego. Ale miało być niewiele, a wyszło 25 🙈.

To i tak są urywki. Nie ma świąt, wakacje też nie zostały za bardzo tam umieszczone ;) 


czwartek, 1 czerwca 2023

JAKOŚ leci.. aktualności.

Jakoś się to u nas kręci. Przedszkole-plac zabaw -dom. I tak dzień za dniem. 

Ja aktualnie z pracy nie robię nic. No, zrobiłam sobie sesję wizerunkową, napisałam ofertę. Muszę sobie to uaktualnić. Konkurencja jest tak ogromna, a ja zero doświadczenia. Zwłaszcza tego marketingowego. Do tego zero wsparcia ze strony rodziny. Mam pomysł na sesje, ale potrzebowałabym tak +-400-500 zł na rekwizyty. Żeby coś móc stworzyć. No ale skąś to trzeba brać. Na razie stówki idą na leki. A jeszcze przed nami pobieranie krwi Klarci. 

Byłam też u terapeuty, bo nie daję rady psychicznie. Przydałoby się tydzień w tydzień pochodzić, tylko za co? 

Ogólnie jestem tak wypruta ze wszystkiego, że brak słów. Jeszcze od soboty choruję, dopadło mnie zapalenie gardła. Jprd jak to boli ;( trochę w sumie na własne życzenie. Albo i nie, nie wiem. A mąż cóż, zamiast wesprzeć, to jeszcze dowalał. A dziś to już w ogóle ledwo się czołgam. Wczoraj miałam ochotę skoczyć z mostu. Uszy, zatoki, gardło i okres. Dostałam antybiotyk.

Niestety znowu nie słyszę, ledwo na jedno ucho. Na drugie w ogóle. Dziś i jutro mąż ma zdalne. Wozi Klarę. Chociaż tyle. Dziś całe przedpołudnie bardzo źle się czułam, kaszlałam suchym napadowym kaszlem, co zasnęłam to kaszel. Około południa się uspokoiło i udało mi się na 2g zasnąć. 

Klara niby ok, ale cały czas ta koncentracja uwagi u niej leży. ;( Wróciliśmy też na si prywatnie. Bo niestety przedszkole nie do końca wywiązało się z rewalidacji pod kątem si. W przedszkolu całkiem dobrze się odnalazła, już nie płacze. Mówi, że będzie za nami tęsknić, będzie jej smutno beze mnie. Ja też mówię, że będę tęsknić, ale że te kilka godzin szybko minie. 

A za namową pani psycholog, zrobiliśmy jej 4 dni przedszkola, a 3 dni wolnego. W tym tygodniu nie ma si, bo byłam z Klarcią u alergologa.

Byliśmy też całą rodziną u alpak - alpakowe przylesie. Zwierzaki fajne, ale jak dla mnie albo zwierzęta albo dmuchańce czy sala zabaw. To przegięcie. 











Jak jeździmy na si, to po zajęciach idziemy sobie 
do starego zoo. Klara uwielbia tam chodzić. Ja zresztą też. Dużo zieleni, zwierzaki, plac zabaw.






Loda mamusiu?


No a u alergologa wykryto astmę dziecięcą i alergię powietrznopochodną. Czekamy na termin testów krwi.. Aż się boję, co tam wyjdzie. 

Dziś była z przedszkolem na wycieczce w takim hmm parku rozrywki dla dzieci. Tak szczęśliwej jej nie widziałam już dawno. Od nas na dzień dziecka dostała pieska - figurkę. 

Dwa tyg temu sprzedałam hulajnogę - jeździk. Klarcia była już do niego trochę za duża. Dołożyliśmy i kupiliśmy jej już zwykłą hulajnogę - też scoot and ride trzykołowa - ale jest już bez jeździka ;) śmiga na niej w takim tempie że nie sposób za nią nadążyć! Pierwsze wywrotki też były, ale niewielkie i sporadyczne. 

Nowa hulajnoga.

Trzymajcie kciuki, żeby Klara się nie zaraziła. Bo mąż ma to samo, co ja.. czyli gardło. Bardzo chcemy na długi weekend pojechać do ZG. Oby się udało. 

Na koniec czerwca moi rodzice się do nas wybierają!

środa, 26 kwietnia 2023

Po dłuugiej przerwie.

Nie wiem czy uda mi się tutaj nadrobić.. będzie dłuugo. 

Z góry przepraszam za ewentualne problemy z interpunkcją itp ponieważ postanowiłam to podyktować, żeby było szybciej. A Klara bardzo mnie teraz potrzebuje.

Ostatnio moja doba, mam wrażenie, jest conajmniej 2x za krótka.

🐰 Wielkanoc spędziliśmy u moich rodziców. Nie było źle, ale jakoś fantastycznie też nie. Po raz pierwszy.. tak dosyć poważnie pokłóciłam się ze swoją mamą. Oj było ciężko. A najszczęśliwsza to była tylko Klara. Miała ogródek psa i uwagę wszystkich domowników. Rozmaite atrakcje też były: wybraliśmy się do Goczałkowic-Zdroju obejrzeć zaporę (jak to Klara mówi: tamę). Stamtąd pojechaliśmy do Pszczyny, do restauracji, która jest takim niewielkim zamkiem i ma ogromny plac zabaw! właśnie taki a la zamkowy. I zbroje :D (pycha jedzenie). Oprócz tego byliśmy dwa razy na lodowisku, spacerowałyśmy sobie do Biedronki na zakupy (u nas w okolicy jest tylko Lidl, więc ta Biedronka to taka trochę atrakcja hahahh) i do piekarni po świeże bułeczki. Na koniec pobytu wybraliśmy się też do sali zabaw gdzie Klara spędziła dwie i pół godziny na zabawie. 

Restauracja warownia pszczyńskich 
rycerzy.



Klarcia od lutego ma swoje łyżwy.
Na razie na buty.



Kuchnia błotna-z lata 

Dziadkowie wyjęli piaskownicę!


- Po powrocie do domu, ze świąt, Klara niestety do przedszkola nie wróciła już. Zaczęła kaszleć jeszcze będąc w Jastrzębiu. Byliśmy pewni, że to jest przez ciepło u dziadków. Jednak u nas w mieszkaniu jest 20 stopni, a u nich zawsze ok 24. Poza tym wiadomo pogoda: jednego dnia ciepło drugiego dnia zimno. 

W niedzielę rano bardzo nam zachrypła. Wystraszyłam się, bo prawie do południa nie była w stanie mówić. I cały dzień pokasływała. W poniedziałek oczywiście pierwsze co, to wizyta u lekarza, bo u Klarci kaszel plus chrypka to momentami natychmiastowe zapalenie krtani. Pani doktor wysłuchała jakieś przeziębienie i katar spływający po tylnej ścianie gardła, chociaż dziecko oddycha nosem i śpi bez problemu z zamkniętą buźką.. W czwartek, niestety, zamiast być lepiej zrobiło się gorzej. Doszedł kaszel w nocy, co chwila, ale takie pojedyncze jakby odkaszlnięcia - nie bardzo wiem jak to nazwać. Pani doktor na kontrolnej wizycie w piątek zaproponowała, żeby zmienić spray do nosa na taki trochę silniejszy. Który jest taki bardziej alergiczny. Stosowaliśmy się do tego w piątek sobotę i niedzielę. Dostaliśmy (w piątek) również zgodę, żeby Klara w poniedziałek poszła już do przedszkola. Hurra! Ale z zaleceniem takim, żeby unikać dużych zmian temperatury. Więc mąż wziął od pon. zdalne, żeby ją w tym tygodniu wozić do przedszkola rano. Żeby nie musiała być wystawiona na to zimno. Jednakże w nocy z soboty na niedzielę i następnie z niedzieli na poniedziałek zaczęła się w nocy prawie dusić i bardzo mocno kaszleć. Tak, że aż do wymiotów. Tej drugiej nocy "tylko" 3x zmieniałam pościel. Nie wiedziałam jak jej pomóc. Ona jęczała i stękała, a ja trzymając ją za rączkę siedziałam pół nocy pod jej łóżkiem. Rano mówiła, że boli klatka piersiowa i brzuszek :(

Ale koniec końców rano dziecko (w poniedziałek) do przedszkola poszło. Po południu wzięłam ją do kontroli do lekarza, żeby nam dali ewentualnie coś silniejszego. Głównie na tę noc. Przecież to tak nie może wyglądać, noc w noc. Pani doktor zupełnie inna niż te wszystkie panie pediatry u których byłyśmy. Uważnie mnie wysłuchała, wysłuchała też nagrań z tych dwóch nocy. Wiadomo, że w dzień dziecku no prawie nic nie jest, a przynajmniej nie zakaszle w gabinecie na zawołanie tak, jak kaszle w nocy. Pediatra poprosiła, żebyśmy zrobili badania na krztusiec bo albo go przechodziła i to jest końcówka, albo go właśnie przechodzi. No i oczywiście padł blady strach. Bo przecież Klara była w przedszkolu, miała kontakt z sąsiadkami, w tym z 9 miesięcznym dzieckiem.. 

Wczoraj (25.04) byliśmy pobierać krew. Dzielny pacjent tylko troszeczkę płakał. 

Żeby było śmieszniej, wydaliśmy niecałe 500 zł na te badania. Dramat. 

Wiem z przedszkola, że na przełomie lutego i marca w przedszkolu były jakieś przypadki krztuśca. Teraz niestety nikt stamtąd nie jest mi w stanie powiedzieć, czy to właśnie wtedy, kiedy Klara była w przedszkolu.

Jest 26.04, środa popołudnie: wyniki morfologii i CRP. Wszystko jest w normie. Leukocyty są ok. Limfocyty również. Testy covid i rsv ujemne. Czekamy na wyniki te typowo krztuścowe. Niestety nie mam pojęcia kiedy będą ponieważ w recepcji powiedziano mi, że "do 14 dni roboczych powinny być". No przecież dawno może być już po chorobie, czy też po jakichkolwiek objawach. Porażka. 

Kończąc, Klarcia dostała wziewy i syrop. Do tego jest wyżej ułożona: łóżko ma pod nogami książki, żeby była wyżej śpi również na swojej ukochanej poduszce księżycu. Do tego jest też ustawiony nawilżacz w pokoju obok Klary (taki malutki kubeczek) pracuje przez całą noc. Ogólnie widać niewielką poprawę. Jutro wieczorem mamy kontrolną wizytę u tej samej pani doktor. Liczę, że po majówce będzie mogła wrócić do przedszkola. 

Na ten moment nawet sobie nie wyobrażacie jaka jestem zmęczona. Od lutego jestem praktycznie cały czas z dzieckiem w domu. Nie mam już siły na nic. 

Przed świętami udało mi się zrobić kilka sesji foto i tyle. Obecnie próbuję stworzyć ulotkę - ofertę dla maluszków, ale jest mi bardzo ciężko i nie mam do tego zupełnie głowy :( 

Na majówkę mieliśmy jechać do Zielonej Góry, ale wszystko stoi pod znakiem zapytania. Już nie tylko ze względu na Klarę, ale jej kuzynka (ta troszeczkę młodsza) jest chora i boję się bardzo, że kontakt Klary z nią zaowocuje kolejną chorobą. Nawet jak to "tylko katar, czy jakaś ogólna 'alergia'".

16 maja Klarusia będzie miała powtórzone EEG. Również w domu, we śnie. Tak jak rok temu.

Kończę, bo bajka też się kończy ;) jeszcze muszę ogarnąć mojej małej dziewczynce masaż. Dużo problemów się ostatnio nawarstwiło, ale nie wiem czy mam siłę jeszcze dodatkowo o tym pisać..


Do następnego!

czwartek, 9 marca 2023

Dno :(

Zaczął się marzec. Już witałam się z gąską. Już oczami wyobraźni widziałam słońce i conajmniej 10-15 stopni. Tymczasem widzę śnieg i zimno. 

Nasza córeczka ma już (prawie) kompletnie urządzony pokoik. Znaleźliśmy w końcu lampę, która pasuje zarówno i do mniejszego dziecka, no i ciut później też będzie okej. A jak się znudzi można wymienić na inną. Zamówiliśmy również duży dywan, bo Klara coraz częściej bawi się w swoim pokoju na podłodze. Ten mały dywan był tymczasowy, bo nie mieliśmy w ogóle koncepcji na ten pokój.






Domek dla myszek Maileg zyskał
nowe kolory ścian ;) zgodnie z kolorami
w pokoju Klarci :)

Klara miała zapalenie oskrzeli z którym walczyliśmy ponad tydzień. 

Po drodze miałam umówioną wizytę do ginekologa dziecięcego. Już kilka razy to przekładałam, ze względu na choroby. Koniec końców udało nam się pójść we wtorek. Niestety diagnoza się potwierdziła. Sklejone wargi sromowe mniejsze. Pani doktor zdecydowała na wizycie że ręcznie tego nie zrobimy, za duży postęp sklejenia. I należy to zrobić mechanicznie. Najlepiej to zrobić od razu za jednym zamachem żeby dziecko już nie stresować i kolejny raz nie przychodzić na wizytę i jeszcze na zabieg. Oczywiście zgodziłam się, jak ona mi powiedziała, że będzie wszystko pod znieczuleniem. Uporała się pani doktor z tym całkiem sprawnie i w zasadzie bez bólu. Poszłyśmy szybko do action, obiecałam Klarci nagrodę. Kupiliśmy piłkę. 

Potem na koniec wizyta w toalecie i ogromny płacz. Wiadomo: rana + siusiu = ból. Chyba przesiedziałam tam z pół godziny. Najpierw na toalecie, a potem na jednorazowym tronie. Nic tylko płacz przy każdej próbie wysiusiania się. Już nawet była mała czekoladka na zachętę i osłodę. Nic. Koniec końców poszłam do Rossmann i kupiłam pantsy. I tak używamy ich jeszcze na noc. Klara się zgodziła, żeby jej tego pantsa założyć. A ja pomyślałam że może właśnie dzięki temu że pójdziemy będzie go miała, to jeżeli się zachce jej siusiu, uwagę odwróci się czymś innym. Czy może po prostu zrobi "w drodze". Ale niestety nie było tak łatwo bo w drodze do knajpki na obiad kilka razy wstawała i trzymała się za krocze i płakała. Obiad, na szczęście, udało się zjeść bez problemu (bardzo chętnie zjadła bo lubimy tam chodzić). A jeszcze na Placu Wolności - w drodze - spotkałyśmy mnóstwo gołębi. Które bardzo chętnie wskakiwały mi na ręce. Klarze 2 razy też wskoczył na rękę, ale nie zdążyłam do końca zrobić fajnego zdjęcia. Bo ona od razu wołała, że ma lecieć haha.  

Widok na Farę Poznańską.
Z końcem uliczki jest Rynek. 
Aktualnie w jednym wielkim remoncie.




Prawie jak papuga haha!

W domu było gorzej. Każda próba siku czy kupy to płacz. Nie mówiąc już o tym że nie było mowy o umyciu jej. Na szczęście następnego dnia już nie było tak źle. Jeszcze tylko napiszę, że byliśmy prywatnie, zapłaciłam niecałe 600 zł.

Gdy już mi się wydawało, że najgorsze mamy za sobą, zauważyłam u Klary dziwne krostki. A w zasadzie nie do końca dziwne ponieważ już raz je miała. I gdzieś mi się jeszcze po głowie obijało, że to może być właśnie to. Ale krostek ma bardzo dużo i płacze że boli i swędzi. Ma w uszach i pomiędzy pośladkami. Jestem prawie pewna że to ospa.

Przecież moja córeczka miała iść w poniedziałek do przedszkola, a ja miałam w końcu zacząć pracować jako fotograf. Miałam w końcu ruszyć z kopyta. Tymczasem zapowiada się na dłuższe posiedzenie w domu ponieważ krostki są na szyi, rękach i za uszami. Oraz na pośladkach. Idąc do przedszkola, mogłaby zakazić rówieśników. A w środę mają wycieczkę do gospodarstwa agroturystycznego.. ;( tak bardzo się cieszyła na ten wyjazd. 

Jestem ogólnie załamana. Bardzo duże pieniądze płacimy za przedszkole plus dziecko nie ma terapii która jest jej bardzo potrzebna. W domu bardzo ciężko z nią ćwiczyć i uczyć. 

Chce mi się płakać. Serio. Ostatnio w ogóle jest mega mamoza, tylko mama. Byłam na 💅, to po godzinie dzwoniła że mam wrócić do domu, bo bardzo mnie potrzebuje. Eh. 

My z mężem też nie do końca się dogadujemy więc przypuszczam, że niestety ona to odczuwa. :(

Mam ochotę rzucić to wszystko w diabły i wyjechać. Gdzieś, gdzie jest ciepło i słonecznie. 


Edit:

PO WIZYCIE U LEKARZA: Klarcia ma ospę :( dostała hascovir, piankę do smarowania, fenistil i octenisept. Wysypaną ma całą klatkę piersiową, plecki. Ale najwięcej ma na pupce i w miejscach intymnych :( conajmniej 2tyg w domu przed nami. 

Smarowanie pianką po prysznicu.


Mogę skoczyć z mostu?

piątek, 24 lutego 2023

Kończymy ten luty...

 Chorobą. A raczej Klara kończy.

W sumie jeszcze wczoraj nic jej nie było. A przynajmniej nic tak poważnego, jak wyszło na wizycie. Wczoraj jeszcze tylko lekkie pokasływanie a od nocy gorączka i kaszel całkiem konkret. Nie było na co czekać. Bo teraz to nie wiadomo czy to nie (znowu) grypa A lub b wirus rsv albo covid. 

Klara miała dzisiaj robiony test, na szczęście wyniki są ujemne. To "tylko" zapalenie oskrzeli i gardła. Eh, ciekawe skąd, jak wszyscy chłopcy chodzą normalnie do przedszkola i nie chorują.. Ale! Z drugiej strony, my jeszcze jeździmy też komunikacja miejska.. Może tam? I tak miałam szczęście, bo chodziła niecałe 2tyg. A koleżanki córka tylko 1 dzień była po chorobie i zaraz była chora. Tylko na ten tydzień miałam tyle zawodowych planów. Wszystko się zawaliło..


W środę dzieciaki były w grocie solnej na wycieczce z przedszkola. Bardzo się Klarci podobało, były też zabawki do piasku. Seans trwał około 20 min. Jechali autokarem i Klara siedziała obok ukochanej (ostatnio) cioci Kornelii.


Ostatnio mam ciężki czas. Nie mogę się pozbierać. Organizm mi się buntuje, kręgosłup mówi stop. Wróciły nocne i wieczorne lęki/lekkie ataki paniki. Eh. Mąż nie pomaga, jest wręcz odwrotnie. Kurła, staram się jak mogę. Wszystko cacy. Zawsze jednak będzie coś, co mu nie pasuje i co będzie musiał zrobić sam, mimo "zmęczenia po pracy". Ale z drugiej strony, on też tu mieszka. A przy każdym wolnym typu weekend, robi generalne porządki i połowy rzeczy później nie mam... Lata na każde skinienie Klary. Nie da sobie przegadać, że tak nie może. Ja zresztą z Klarą też nie do końca umiem się dogadać, bo czasem odstawia taką manjanę, że mam ochotę ją zostawić i sobie pójść.. wrr. Chodzę taka nabuzowana, bo nic mi nie idzie..ślęczę długie godziny przy obróbce zdjęć, a i tak efekt słaby. Zaczęłam kurs obróbki, może mi lepiej pójdzie..

Niestety, przez chorobę Klary, konsultacje w przedszkolu się znowu przesuwają :( nie wiem kiedy będę je miała z wychowawcą, logopedą.


Do następnego! 

Trzeba iść spać, bo Klara jak chora, to nie wiadomo jaka będzie noc..


piątek, 17 lutego 2023

Cześć już w lutym ;)

Nie mogę coś się zebrać do pisania. Tyle ostatnio wszystkiego, że nie mam czasu na bloga. 

Ale chciałam sobie "ku pamięci" zapisać dzisiejsze spotkanie z fizjoterapeutą z przedszkola. Klara ma zajęcia SI. Co 3mce są takie indywidualne konsultacje w przedszkolu. 

Usłyszałam wiele dobrych rzeczy. Moja córeczka w przedszkolu to aniołek nie dziecko haha.

Grzeczna, pomocna, uczynna, spokojna, opiekuńcza. (Tylko w domu chyba zamienia się w rogate diablę). ;)

Oceniali rejony: małą motorykę - ręce, dużą motorykę - całe ciało, kontrola posturalna. Pod względem ilościowym, jest rozwinięta adekwatnie do swojego wieku.

Oczywiście są rzeczy, które "leżą".

 Ale jest ich tak tyciu dosłownie. Wiemy co mamy zrobić, żeby w tych obszarach córeczkęw spomóc w rozwoju.

 Dostaliśmy zalecenia dotyczące tego jak możemy jeszcze z nią pracować. 

Bo tak około 7rż już nie będzie zajęć si. Albo nie w takim wymiarze. Klara będzie też już na tyle duża, żeby sama wiedzieć w jaki sposób może sobie pomóc. Do tego czasu my musimy jej dać poznać to, jak może sobie sama pomoc. Co jej pomaga się dostymulować. Powooli musimy myśleć o zastąpieniu tych zajęć np stymulacją w domu i coś poza domem, czyli zajęcia, pozwolą jej się trochę "rozładować". Basen/wspinaczka/ćwiczenia z elementami judo - chodzi o takie przepychanki. I place zabaw, ale różne, żeby miała wyzwanie. Ale to jakby będzie na zaś. Na później. Tylko trzeba już powoli zacząć o tym myśleć. I w domu pracować z nią aby się nauczyła później sama sobie radzić. 


Poza tym u nas bez zmian, byliśmy na feriach na Śląsku. W sobotę w nocy minie tydzień jak wróciliśmy do Poznania. Pierwsze 3 dni po powrocie to była tęsknota za babcią! I psem i ogółem za "pełną chatą". 

Dziś kupiliśmy też buciki przejściowe dla Klary. Bo w zimowych zdecydowanie już jej za ciepło. 


Do następnego!