wtorek, 1 listopada 2022

Żal.

Ostatnio mam odczucie, że nie umiem wychowywać własnej córki. Tak długo na nią czekałam, tak długo marzyłam. A teraz? Myślę tylko jak tutaj z nią nie przebywać.

Bardzo lubię czytać jej tę książkę.

Klara się zrobiła straszna :( w mig wszędzie wlezie, wszystko wyciąga i nagle wszystko! potrzebuje do zabawy. Pokój jej tonie w tonie pierdół. Wczoraj schowałam połowę zabawek. Posprzątałam. 

Zabiera moje latarnie, kupione do zdjęć, ale na razie pięknie się wkomponowały w klimat naszego dużego pokoju. Im bardziej proszę, by tego nie robiła, tym bardziej to robi. Ale to jeszcze nic. Trze tym o podłogę, więc niszczy i latarnię i podłogę. Bierze tę mniejszą latarnię i skacze z nią po swoim łóżku. No przecież to o krok od tragedii. I nie da sobie przegadać. Albo w kuchni dostawia sobie krzesło do mebli kuchennych i wchodzi na blat, grzebiąc w szafkach. Nie ważne, że 10 cm obok gotuje się obiad. Serio. 

Wspina się na meble i sięga do szafek, do lodówki. Do zamrażarki! Kuźwa, żebym ją głodziła! :(

Dwa dni temu dopadła nożyczki - schowane w szafce wyżej. Wydawało się, że nie sięgnie. Obcięła całą moją monsterę. Kupioną latem, smętną i biedną. Już taka cudna była! Myślałam że Klarę zamorduję. I męża, który nożyczek nie schował głębiej, czy wyżej (już mi wcześniej obcięła dwa liście). Nie umiem jej tego wybaczyć. 

O wszystko się kłóci, wszystko jest źle i - przede wszystkim - bije. Leje gdzie popadnie. Mam ochotę też ją walnąć, ale mi mąż mówi że mi córkę odbierze. Bo ją biję, a tak nie jest. Chociaż nie raz jej groziłam.. A ona bije o nic w zasadzie. Zdarza się, że przyjdzie i mnie walnie z piąchy. Bo tak. Męża też, ale mniej. 

Jak pytam dlaczego mnie bije, to słyszę: bo jestem na ciebie zła, albo bo tak albo nie mówi nic. 

Dziś rano to był jakiś koszmar koszmarów. Najpierw znowu latarnie, błagam: nie ruszaj. Nic. No halo! Nie będę chować wszystkiego co mam, przed 4l dzieckiem. To nie jest bobas! Ona to robi jak najbardziej świadomie. Potem robiłam łóżko, to po nim skakała. Proszę by nie skakała, tłumaczę i ściągam ją. To ona znowu.. No nie pamięta już jak sobie przegryzła brodę na wylot jakiś czas temu. Krew się lała, parę dni nie mogła jeść. Nie, bo trzeba skakać. I rozwalać wszystko. Później znowu się wspięła na meble, zdjęłam bez słowa. No i dawaj na mnie z piąchy :( wydarłam się. Odniosłamz bez gadania, do jej pokoju. Jak bumerang wraca. 

W końcu mąż się zmył, ja (zapłakana, u kresu sił) debatowałam z córką. Ileż ja się natłumaczyłam.. Układałam z nią puzzle, czytałam, układałam, czekałam, aż się wyskacze. Nie chciałam iść na plac zabaw, bo od rana ma tak ogromny katar, że szok (długo walczyliśmy z niezidentyfikowanym kaszlem aż do wymiotów, na który nie pomagało nic). I umówmy się, chciałam by miała trochę "kary". Bijesz, nie słuchasz? Nie ma przyjemności. Odebrać przywilej! Tak samo TV. W ciągu dnia ogląda ok 45 min. Był ryk, kwik. Cyrki świata. 

Do tego zero samodzielnej zabawy. Ciągle trzeba się z nią bawić. A już było tak dobrze. 

Aż moja bransoletka Xiaomi "mówiła" o stresie. :(

Wiadomo, że w przedszkolu jest aniołek. Wszyscy w szoku, bo Klarcia taka słodka urocza pomocna.

W zeszły czwartek byłam w centrum handlowym odebrać paczkę i później siedziałam z nią na pustym placu zabaw. Na koniec szybko do biedronki po jabłka do sesji. I w sumie tylko jej serek w tubce wzięłam, jak chciała. I mówiłam, że zje w domu. Już chciałam żeby nie jadła, bo kolacja.. to jak ja pakowałam te owoce, ona wyjęła tubkę. Mówię że umowa była, że jemy w domu. To jak się wściekła, tak zaczęła mnie okładać..

Ludzie się z nas śmiali i dyskutowali, że właśnie wychodzi bezstresowe wychowanie. Ja w końcu zostawiłam część zakupów, oczywiście ostrzeżenia itp jak nie podziałało, mimo że mnie okładała i wpakowałam do wózka (bo szłam daleko, kartę do mpk mam zepsutą - nie widzieć czemu - i miałam ze sobą wózek) i zapięłam pasami. I nie dałam ukochanej zabawki. Ryczała za nią pół drogi. Ale byłam tak wściekła. I taka zrozpaczona zarazem. Myślałam, że jakąś karę musi ponieść.

Nie wiem, czy za długo ta moja córka jest już w domu, czy coś ja zrobiłam nie tak? Wysiadam. 

Moja mama tylko mi mówi: bierz Klarę do pociągu i przyjeżdżaj. Zaraz natychmiast. :( Ale co z przedszkolem?!

Nie mówię już o tym, że kolejny raz trzeba było przełożyć wizytę w ZG, bo oni nie chcieli kaszlącej Klary. 


Próbuję pracować, uczę się. Na razie robię bezpłatne sesje foto. Już kilka razy przekładałam terminy zdjęć. Nie chcę wyjść na nieżetelną osobę. A musiałam przełożyć, bo nie miał kto zostać z Klarą. Mąż pracuje, a nie chciałam żeby Klara zaraziła 4mc sąsiadkę. 

Siada mi psychika. Znowu zaczynam zajadać stres. Nie śpię po nocach. Budzę się, rozmyślam co robię i co zrobiłam nie tak. I płaczę cicho w poduszkę. I potem zasypiam nad ranem, by obudzić się nieprzytomna. 

Pomijam to, że nadal nie słyszę i najprawdopodobniej słuchu już nie odzyskam. Każda infekcja, to pogorszenie słuchu. 

:( 

Przepraszam, nie mam z kim porozmawiać. Komu się wyżalić. Nie radzę sobie zupełnie. 

Na to wszystko mój mąż mi mówi, że jest przeciwko tym "karom". Ale jak mam jej pokazać, że nie możemy dalej tak robić. Ona nie może tak robić. Musi wiedzieć, że to będzie miało konsekwencje.

Błagam, nie linczujcie. 

13 komentarzy:

  1. Bardzo Wam kibicuję i smutno czytać takie słowa. Sle wiedz, że wielu rodziców przeżywa podobne chwile, szczególnie gdy się wpadnie w taką pętlę bezsilności. Moja rada? Po pierwsze ustal z mężem, że co drugie popołudnie to on zajmuje się córką a Ty masz czas dla siebie. Bo najpierw musisz zadbać o swoje spokój. A po drugie pogadaj z psychologiem. Może w przedszkolu pracuje ktoś, kto Cię wesprze? To, że w przedszkolu córka zachowuje się poprawnie, nie oznacza, że nie potrzebuje pomocy. Mi kiedyś taki przedszkolny specjslista bardzo pomógł.
    Szukaj pomocy. I zadbaj o siebie. Bez tego nie ruszysz z miejsca. Jesteś silna, udzwigniesz i ten problem.
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mąż się nią zajmuje. Chociaż i tak to jest na zasadzie: przybiegnę do mamy bo właśnie włączyła kompa.

      Usuń
  2. Przytulam Cię mocno! Nie mam dobrej rady, bo nie mam dzieci, a wiem, że najłatwiej wychowuje się cudze, więc tylko napiszę, że wszystko mija i mam nadzieję, że bunt Klary tez szybko minie i będziesz mogła w pełni cieszyć się macierzyństwem.

    OdpowiedzUsuń
  3. zostawiłabym męża z małą np na weekend. serio. może mała terapia szokowa jest mu potrzebna. nie wyobrażam sobie, żeby mąż mojej strony nie trzymał. (mamy dwoje dzieci - aktualnie 9 i 11 lat, więc wiem o czym piszę). pozdrawiam i trzymam kciuki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On musiałby z nią zostać z dwa tyg minimum. Tylko nie jest w stanie tego zrobić. Bo pracuje i nie ma urlopu na ten moment (zmiana pracy). A z pracy do przedszkola małej ma 1,5g prawie.

      Usuń
    2. Moze to jest drastyczne rozwiązanie choc wydaje mi się że każdemu z was zrobiła by dobrze. Twój powrót do pracy na "etacie" Ty wyrwała byś się do ludzi i zyskała swoje pieniądze maz zaja by się młoda na 109 procent beż Ciebie pod bokiem a młoda miała by czas zatensknic za Tobą.

      Usuń
    3. Myślę, że też będzie lepiej, gdy małżonek wróci do pracy. Bo teraz był tydzień na zdalnym w domu, gdyż mieliśmy ten czas spędzić u teściów. Miałyśmy z Klarą trochę pooddychać świeżym powietrzem. No ale nie udało się. W pon Klara wraca do przedszkola, ja mam co robić. Mam do obróbki sesje i przygotowanie nowej.

      Usuń
  4. Po przeczytaniu wpisu mam wrażenie, że obie nie radzicie sobie z emocjami. Może potrzebujecie fachowej pomocy? To nie powinno być tak, że nie umiesz jej wybaczyć obcięcia kwiatka. To tylko dziecko, będzie robić różne rzeczy żeby zwrócić na siebie uwagę, będzie testować granice - na ile jej pozwolicie, ale nie można krzykiem i groźbą jej tych granic ustalać. Odbieranie ukochanej zabawki to jest najgorszy pomysł, choćby nie wiem co zrobiła, nie można jej karać nie dając ukochanego pluszaka, nią targają emocje i ona potrzebuje nauczyć się je wyładowywać, a nie że jeszcze jej dokładasz odbierając to co kocha i pozwalasz płakać w wózku. Nie możemy swoich frustracji, złości, smutku wyładowywać na dzieciach.
    A gdy bije, nie odnoś jej do pokoju i nie zostawiaj samej. Zamiast tego spróbuj po prostu ją trzymać tak, by nie miała możliwości uderzyć i siedź tak z nią w ciszy i czekaj aż się uspokoi. I dopiero wtedy, gdy przestanie się szarpać, rozmawiaj z nią. Absolutnie nie możesz jej grozić że ją uderzysz - ona potrzebuje poczucia bezpieczeństwa. Uczyliście ją, jak ma rozładowywać emocje gdy jest zła?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Starałam się mówić do ma robić, gdy jest zła. Tupanie podskakiwanie. Krzyki wymachiwanie rękami.. Byle nie bicie, bo na bicie nie ma zgody. Próbowałam ją wielokrotnie przytrzymać jak bije, ale wtedy w ruch idą zęby.. wczoraj mnie pobiła w knajpce bo chciała po raz kolejny wyjść bez ubrań. Prosiłam spokojnie, żeby ubrała kurtkę i czapkę. Tłumaczę że jest zimno, że wszyscy musimy się ubierać, ja sama chodzę w czapce. Pokazuję: zobacz dzieci są ubrane bo jest zimno. Chodź, ubierzemy kurtkę czapkę i pójdziesz na dwór. No to przyszła. Ja biorę kurtkę do ręki (siedząc na krześle) a ta dawaj z łapami prosto w twarz. Złapałam, ugryzła. Wściekłam się i wyszłam z knajpki. A chodzimy tam prawie każdego dnia na zupę. Mamy taki rytm. Przedszkole - spacer i lub plac zabaw -zupka i powrót do domu.

      Usuń
  5. Spójrz na Klarę inaczej. Nie zrobiła się straszna - zrobiła się jeszcze bardziej ciekawa życia. Chce doświadczać, z tego co piszesz pragnie doświadczać całą sobą, ale Ty nie potrafisz jej stawiać granic bez złości i nerwów. W tym tkwi niestety szkopuł, ona to wszystko czuje i na to reaguje, więc w Twoich oczach robi się "jeszcze bardziej nieznośna". Widać, że jesteś sfrustrowana i powinnaś przede wszystkim zadbać o siebie, bo inaczej wasza relacja nie ma szansy na poprawę. A Klara pragnie mieć szczęśliwą mamę i pragnie czuć się przy mamie bezpiecznie.
    A co do samodzielnej zabawy - jest taki typ dzieci, które po prostu nie lubią się bawić same. Moja Starsza potrafiła się godzinami bawić sama, za to Młodsza nie potrafi. Ma siedem lat i wciąż chce by się z nią bawić. I wiem że to jest nieraz "upierdliwe" bo tak fajnie by było jakby sama się sobą zajęła - ale widocznie tego potrzebuje, by ktoś z nią był i uczestniczył w zabawie. Wiele razy zostawiałam komputer i szłam z nią, przerywając pracę. Teraz gdy ma te siedem lat rozumie, że muszę czasem pracować i porysuje czy polepi z plasteliny czekając, aż skończę - ale gdy miała te cztery czy pięć lat, to było wiszenie przy mnie i powtarzanie w kółko "pobaw się ze mną" podczas gdy ja pracowałam przy laptopie. Taki wiek, wyrastają z tego i uczą się cierpliwie czekać. Z zabawy też w końcu wyrastają...
    Spróbuj zmienić swoje podejście do Klary, spojrzeć na nią inaczej, przytulać ją więcej i powtarzać jak bardzo ją kochasz. Starać się nie krzyczeć. I w razie czego zwrócić się do fachowca o pomoc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może za nerwowa jestem. Ale też tego wcześniej nie było. Tzn jak była maluchem. I jeszcze do tego mąż, który nawet nie zareaguje na widok 4latki bijącej matkę.

      Usuń
  6. No i może schowaj te latarnie - po co się kłócić z nią o to, że ma ich nie brać. Wyciągniesz za rok. Tam z boku w rubryczce przeczytałam, że ma zaburzenia czucia głębokiego - to tłumaczy te wspinania się na meble, skakania po łóżku, ona potrzebuje "mocnych doznań". Może jakiś kokon/huśtawka zawieszona na suficie w której mogłaby się kręcić, może jakaś wielka gumowa piłka z wypustkami. Ona ewidentnie potrzebuje stymulacji tego czucia głębokiego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy sporo takich zabawek właśnie. I zamiast z nami czy sama bawić się na tym, to leżą. Nawet my się bawimy, zachęcamy o zobacz jak fajnie o coś tam itd zamieniamy to w super fun. A ona to ma w d*. Fizjo odradza huśtawkę w mieszkaniu i wszelkie sprzęty (chcieliśmy drabinkę zamontować) bo ją to jeszcze bardziej nakręca. Latarnie schowałam, to i tak grzebie po szafkach. Chodzimy na różne place zabaw po przedszkolu i jak była w domu, żeby tej energii uszło.

      Usuń