czwartek, 11 października 2018

Pierwsza podróż Okruszka!

Nasza DWUMIESIĘCZNA już Kruszynka ma za sobą pierwszą dłuższą podróż poza dom.
Pierwszą podróż poza miasto Poznań.
Pojechaliśmy do Zielonej Góry do rodziców męża na urodzinki. Klara miała 8 tygodni.

Mieliśmy już pojechać wcześniej, jednak nie składało się. A może to i dobrze ;) Dzidzia jest starsza i już oswojona z nowym fotelikiem samochodowym.
Ponieważ podróżujemy z nią po mieście.

Często rodzice boją się podróży z takimi bobaskami.
Przyznam szczerze, też się bałam. Bałam się, że w najmniej odpowiednim momencie, Klara zacznie płakać na jedzenie, a my nie będziemy mogli jej podać mleczka.
Ponieważ trasa wiedzie autostradą, nie zawsze jest możliwość zatrzymania samochodu już teraz natychmiast. A głodna Klara = wściekła Klara czyli wrzask nie z tej ziemii ;)
Poza tym, bałam się, że dostanie ataku kolek i potem wszyscy będą na mnie patrzeć jak na wyrodną matkę. Wszyscy uważają, że córcia ma kolki przez karmienie mlekiem modyfikowanym. Co nie do końca jest prawdą, ponieważ znam kilka mam kp których maluchy mają/miały kolki. Tak więc nie jest to regułą.
Ale do celu.

Pierwsza podróż naszej małej dziewczynki odbyła się w sobotę, 6.10.2018.
Wyjechaliśmy rano.
Gdy Klara słodko spała, my z mężem siebie przygotowaliśmy, zjedliśmy śniadanie i potem gdy się obudziła, zostało nam tylko nakarmienie Brzdąca, ubranie jej i zapakowanie do fotelika samochodowego.
Dzień wcześniej wieczorem wszystko spakowałam do małej podróżnej torby.


A więc co zabrałam?
pół domu hahaha
1) Akcesoria jedzeniowe:
- butelki wyparzone gotowe do użytku
- mleko modyfikowane cała puszka - nie dzieliłam na porcje, ponieważ mamy małego Głodomora w domku i często bywa tak że zje mniej a częściej więc nigdy nie wiemy czy zje np 90ml czy tylko 30. Oddzielne dwie porcje zabrałam tylko na czas podróży żeby szybko je przygotować
- wodę żywiec: przegotowaną (czyli tą na której robimy malutkiej mleczko, ciepłą w termicznym kubku - dwie porcje na dwa karmienia) i nową w butelce 1,5 litrowej (do zagotowania u teściów po przyjeździe)
- śliniaczek - nasz maluch często jeszcze ma za dużo w buźce i się leje a co za tym idzie, oblewa mleczkiem ubranko.
- szczotkę do mycia butelek (nie mam ochoty korzystać z .. czegoś ;) malutka ma swoją i już)

2) Ubranka
W sumie miałam 2 zmiany ubrań plus to w czym córeczka jechała plus dodatkowe body na długi rękaw oraz ubranka spacerowe.
Ubrania domowe:
- cieńszy komplecik body plus leginsy, 
- grubsze spodenki zapinane na ramionkach (wtedy dodatkowa warstwa na klatce piersiowej grzeje bobasa), 
- 2x body z długim rękawkiem.
- bluzę dresową, 
- czapeczki dwie: jedną wiązaną pod szyją którą Klara dostała od blogowej cioci Ani i jedną cieńszą
- grubszy pluszowy kombinezon
- cienki dres jednoczęściowy

3) Pieluszki
- 12 pampersów plus paczka mokrych chusteczek
Z niemowlakiem nigdy nic nie wiadomo. Często bywa tak, że zakładam świeżego pampersa i nagle bum! siku albo kupa :)
- 2 pieluszki tetrowe i jedna była w bujaczku

4) Inne:
- Kocyki grubsze 2 jeden ocieplany, drugi pleciony jesienny i cienki do samochodu
- Otulacz
- 3 podkłady jednorazowe babydream
- Zabawki (żeby starsza kuzynka mogła się "pobawić" z Klarą) oball z kuleczkami, słonik, karty kontrastowe czuczu - koniec końców nic się nie przydało ;) bo to jeszcze nie ten etap ale czasem malutka reaguje na dźwięki, a Ola się domaga żeby "coś" z małą robić
- Ulubiona przytulanka (obowiązkowo!) jechała z nami już w samochodzie, 
- Ulubiona zabawka - pluszowa sowa którą mamy przy przewijaku i Klarcia coraz częściej ją próbuje "zagadać" - towarzyszyła nam (tak jak w domku) podczas przewijania
- Szczeniaczek na dobranoc - melodyjki które towarzyszą nam przy karmieniu czy też usypianiu.
- Smoczek lovi x2 (spacerowy plus nowy domowy)
- Gniazdko (plus pieluszki które w nim były, jak zwykle w domu

5) Sprzęty:
Wózek
Bujaczek leżaczek

6) Leki:
- czopki rokurczowe na ataki kolkowe
- espumisan
- paracetamol w czopkach

7) Inne obowiązkowe
Fotelik samochodowy co jest podstawą podróży
Książeczka zdrowia Klary (Matylda jest na stałe na rączce wózka)



Do samochodu spakowałam posiłek Klary na drogę: porcje mleczka, wodę ciepłą i zimną oraz butelki.
W torbie od wózka miałam dodatkową zmianę ubranka, pieluchy, chusteczki mokre i podkład do przewijania. Ale to jest stałe niezmienne.

Gdy Klarcia spała, mąż wstał pierwszy, spakował do samochodu sprzęty.
Później wstałam ja, zjadłam śniadanie oporządziłam się i powoli budziliśmy Bobasa.

Karmienie, przebieranie i z chwilą gdy mąż ją włożył do fotelika.. Ulała hehe. Prosto na fotelik. Ale szybko szmatką ogarnęłam. 
Na drogę Klara miała na sobie body z krótkim rękawem, tshirt, jeansy, cienkie skarpetki i kapcioszki.

Oczywiście spacerowy smoczek plus pan muślin obowiązkowe.
Tym razem Klara nie zasnęła w samochodzie od razu.
Dosyć długo patrzyła a to na zabawkę a to na cienie padające od słońca. Aż w końcu wyjeżdżając z Poznania zasnęła :)
Wydawało mi się, że jest chłodno a ona śpi i będzie jej zimno. Przykryłam więc Klarę cienkim kocykiem. 
Gdy po 2g się obudziła, okazało się że jest spocona :(
Obudziła się idealnie, gdy byliśmy na parkingu McDonald i skończyliśmy jeść lody.
Tym razem mleczko dostała "siedząc" za kierownicą hihi.
Po odbiciu, chwilę pochodziliśmy po parkingu i ponownie została włożona do fotelika.
Resztę drogi  raz spała raz nie.


Po przyjeździe na miejsce niestety została obudzona. Nikt się nie przejmował, że bobas śpi.
Po wyjęciu z fotelika i rundce po domu zrobiła się niespokojna. Zaczęła płakać. Nowe, zupełnie nie znane otoczenie..
Następnym razem zrobimy to inaczej.

Uspokoiła się w pokoju gdzie ją nakarmiłam, przebrałam bo okazało się być ciepło. 
W swoim gniazdku 15 min drzemała.
Później przeniosłyśmy się do pokoju, Klara wylądowała w bujaczku i zabawiała ją starsza kuzynka.
Gdy się zmęczyła, poprostu w nim zasnęła. Ale ja albo mąż byliśmy obok i mówiliśmy do niej.
Częściej niż zwykle domagała się mleczka (choćby dla samego pociumkania) i bardzo nie podobało się podrzucanie przez babcię. My tego nie robimy, więc dziecko tego nie znało.
Poszliśmy na mały spacer, przydała się tylko bluza - było ciepło.


Butelki myliśmy i wyparzaliśmy tak jak w domu, w garnku. Po wyjęciu z wrzątku na jednorazowe ręczniki i już.
Zaraz po przyjeździe zagotowałam wodę dla naszego Maluszka, żeby mnie później nie zaskoczyła tym, że chce jeść a woda wrząca.

Podróż powrotna była już łatwiejsza.
Zmieniliśmy dziecku ubranko - jechała w samym body na długi rękaw i w spodenkach.
Ponieważ jadąc do jeszcze ją okryłam i przy wyjmowaniu na mleczko okazała się spocona, teraz postawiłam na cienki otulacz bambusowy.
Jakieś 15-20min przed wyjazdem nasz Okruch został nakarmiony i przewinięty.

Zasnęła przy wyjeździe z domu dziadków, po drodze obudziła się "na smoka" (jak dobrze że jest łańcuszek do smoka :D ) i spała dalej. Aż do wejścia do domku swojego :)

Aa, podróż była tak krótka że nie było potrzeby przewijania Malutkiej.
W razie czego miałam podkład pieluszki i chusteczki pod ręką i byłam gotowa na parkingu w samochodzie zmienić pieluchę. Już to robiłam, to nie nowość dla mnie.

Tak oto nasza Podróżniczka ma za sobą pierwszy długi wyjazd.

W listopadzie czeka nas ok.5g podróż. Do drugich dziadków.
Wtedy będzie ciekawie ;)

PS. Dziś Klarcia ma 9 tygodni!
W sobotę wielki dzień - chrzciny.

4 komentarze:

  1. Melduje ze jestem w nowym miejscu.
    Ja się śmieje ze teraz jak gdzieś jedziemy tonfaktycznie trzeba zabrać pół domu i jeszcze tonę zabawek😂😂😂😂

    OdpowiedzUsuń
  2. Powodzenia na Chrzcinach. My robimy 28 pazdz. Nas czeka 12-h podroz i na sama mysl robi mi sie niedobrze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku, juz 2 miesiace! A dopiero co sie urodzila! ;)

    Bi byla w tym samym wieku kiedy pojechalismy z nia do Nowego Jorku do kuzynki meza. To okolo 3 godzin jazdy. I tez zapakowalam pol domu. ;) My jazdy z nia sie nie balismy, bo Bi uwielbiala auto i jak tylko ruszalo zaliczala odlot. :D Na miejscu tez zachowywala sie poprawnie. Za to nastepnego dnia przeplakala prawie caly dzien. Chyba ja przestymulowalismy. ;)
    Za to z Nikiem nie odwazylismy sie wyjechac w dalsza podroz dopoki nie skonczyl 2.5 roku (ale wtedy konkretnie - 14 godzin), bo jego auto nie usypialo i jak mial zly dzien to ryczal az sie zanosil. Czasem 20 minut do kosciola nie wytrzymal! :O Co ciekawe, teraz ma prawie 6 lat i w samochodzie potrafi kimnac nawet jesli podroz trwa 10 minut. :D

    Mam nadzieje, ze impreza bedzie udana!

    OdpowiedzUsuń
  4. Melduję się :) zastanawiałam się dlaczego Cię nie ma na blogu a tu nowe miejsce :)

    OdpowiedzUsuń