sobota, 2 lutego 2019

85 urodziny Prababci!

Przyjęcie urodzinowe w lokalu z niemowlakiem.. czemu nie?

Klara ma 5,5 m-ca. Jest już dużym bobasem i wszędzie ją zabieram. Jak na razie nie boi się ludzi, nie przeszkadza jej większa ilość osób.
Pod warunkiem, że mama i tata są obok.
Średnio raz w m-cu jeździmy do moich rodziców. A tam znowu "nowe" twarze. Tzn zawsze te same, jednak dla niej są trochę nowe.
Zawsze staramy się jechać tak, by wypadły drzemki na czas podróży.

Tym razem byliśmy w lokalu. Nie powiem ze się nie niepokoiłam jak to będzie. Na szczęście było super.

Najpierw była msza w kościele, tu nie ma problemu, bo Klara chodzi ze mną do kościółka, gra muzyka, jest głośno. Często śpi. Jak nie śpi to się patrzy - wyciągam z wózka na ręce. I tak też było tym razem.
Na sam koniec mszy mała zasnęła. Nie obudziła się jak została włożona do fotelika, tylko dopiero na sali.
Po przebudzeniu widziała nas - rodziców -więc było ok. W naszych ramionach powoli oswajała się z nowym miejscem.
Miejsca niestety mieliśmy blisko głośników.. chociaż naszemu bobasowi zdawało się to nie przeszkadzać.

Podczas obiadu leżała obok nas w wózku i bawiła się zabawką z domu. Przeważnie jest na spacerach z nami w wózku ;)

Starałam się aby nie wędrowała z rąk do rąk. Była noszona przez nas z mężem, chwilę przez chrzestną (żonę mojego brata), trochę "siedziała" u swojej kuzynki na kolanach i była na rękach u mojego taty.

Pod koniec pozwoliłam swojej kuzynce wziąć ją na ręce, ale Klara zbyt zadowolona nie była.
Spotkałam się z hasłem "czemu nie chcesz jej dać żeby ją ponosić" - odpowiadałam, że to nie jest lalka i nie lubi jak dużo osób ją nosi, zwłaszcza nieznanych.

Miałam ze sobą zabawki i gryzaki. Przydał się tylko jeden gryzak. Słonik z mombella.
Mieliśmy wózek, fotelik, nosidełko ergonomiczne.
Przydał się tylko wózek.

Z racji tego, ze na miejscu w lokalu nie było przewijaka, musieliśmy improwizować i przewijać Klarę na stoliku w takim jakby przedsionku-szatni. Nie było zimno, pod warunkiem, że nikt nie wychodził na dwór (niestety nikt sobie z tego nic nie robił że my przewijamy i przebieramy dziecko).
Na stoliku położyłam górę od śpiwora z wózka, na to mata do przewijania i jazda.
Tylko musiałam mieć wszystko ze sobą czyli pieluchy, mokre chusteczki itd, bo stolik mały to raz, Klara szybko zbierała się do przewrotów to dwa. Nie było mowy o zostawieniu jej ani na moment by po coś sięgnąć. Ewentualnie zmiana - ja idę po rzeczy mąż pilnuje itd.

Klara wyjechała z domu nakarmiona.
Pierwsze karmienie było już na sali. Zrobić mleko - żaden problem. Wyzwaniem było nakarmić bąbla. Z racji dużej ilości ludzi miałam problem z nakarmieniem. Rozglądała się, uśmiechy itp no nie było szans na nakarmienie jej. Gdybym odpuściła, chwila moment i znowu chciałaby jeść.. Więc całe popołudnie można by karmić.. Wyszłam do w/w przedsionka, wzięłam ze sobą krzesło z sali i w najdalszym kącie karmiłam. Prawie jak mamy kp ale inaczej się nie dało. Klara musi mieć pełną kontrolę co kto gdzie haha.
Po nakarmieniu akurat był obiad więc trafiliśmy idealnie. Bo nasz Bobas był wyspany najedzony i przewinięty, a my mogliśmy spokojnie zjeść.

W zasadzie cały ten czas spędziła na tańcach z mamą :D bujałam się w rytm muzyki, byle jak bez ładu składu. Ale Klarci się podobało bardzo.
No i dodatkowa atrakcja - światełka. Pan który zapodawał klasyki muzyczne miał światełka ala dyskotekowe... normalnie nie poznawaliśmy dziecka. Piała z zachwytu, śmiała się w głos, podskakiwała mi na rękach i tylko światełka musiała widzieć. Nie było innej opcji.

Gdy zrobiła się marudna, przebrałam ją z sukienki w spacerowy kombinezon i poszliśmy we troje na spacer, później ja wróciłam na salę, a mąż jeszcze spacerował.
Brzdąc tak zasnął, że 2,5g spała. Ale nie chciałam jej zostawiać samej, więc siedziałam w tej szatnio-przedsionku ;) Taka już rola rodzica.
Mąż mi na szczęście lody przyniósł :D  Oczywiście wszyscy chodzili i gadali że mam ją wziąć na salę i takie tam. Ale ja nie chciałam żeby tak brutalnie muzyka ją obudziła. Koniec końców obudziła się sama, zjadła ponownie i została znowu przebrana w sukienkę. I już było git.

Minus takiej sytuacji - nic nie zjadłam ani z zimnej płyty ani z kolacji. Bo wyszliśmy po torciku.
Przed właściwą kolacją był mały poczęstunek jeszcze - danie meksykańskie.
No i kelnerzy wyszli na środek, zaczęła grać muzyka z desperados a oni..zaczęli strzelać.. i tu się Klara rozpłakała, bo oni 4x strzelili. Huk ogromny, sama się wystraszyłam. Wiedzieli - widzieli, że mamy niemowlaka - mogli mnie uprzedzić to bym wyszła z nią.
Mogłam wszystko obserowować zza drzwi z małą. No ale nasz bobo jest ugodowy ;) Wystarczyło poprzytulanie się do mamy i do taty oraz ukochany smok i wszystko było ok.
Szybko zjadłam (ale takie mikroskopijne te porcje ;) ) i poleciałyśmy tańczyć.

Wszyscy mnie podziwiali że tak non stop się z małą ruszam, ale ja się czułam trochę jak ryba w wodzie albo hmm pies spuszczony z łańcucha ;)
Ja tu w Poznaniu nigdzie nie wychodzę, 2x w mcu fryzjer i paznokcie. I tyle. Nie mam z kim w sumie..
A tam..makijaż, włosy, ładny ciuch i but :D poza tym chciałam pokazać tym wszystkim ciociobabciom, że jestem zadbana, no i że mam swoją wymarzoną wyczekaną córcię.
Że można się świetnie bawić z dzieckiem nawet z niemowlakiem.
Chciałam też pokazać kuzynce dalszej, że mając dziecko nie trzeba wyglądać jak uboga krewna. Poplamione za duże ubrania, albo na uroczystość jeansy i tshirt.. ba, ona na chrztach własnych dzieci była w jeansach..
Wiecie, że ja sama będąc 6 m-c bobasem byłam na weselu u brata mojego taty? :D tylko wtedy pilnowała mnie częściowo mojej mamy ciocia ;)


Dobre rady - bądźcie spokojni, pewni że wszystko będzie dobrze. Wtedy dziecko też jest zadowolone. Nie denerwuje się.
Starajmy się zachować rytm dnia malucha ale bez mega przesady.

Jeśli jest głośna muzyka, można prosić o przyciszenie jej. My zrobiliśmy sobie spacer. Poza tym, muzyka nie gra non stop ;)

Jeśli jest większy bobas, chodzący już, można zabrać zabawki. Zawsze jest ktoś, kto się pobawi. Oprócz Klary był jeszcze Mateuszek 20m-c. Synek mojej kuzynki. Miał autka, z wolnego stolika zrobili tunel i autka jeździły sobie pod stołem (z obrusem) a on za nimi. Jego tata i wujek bawili się z nim. No i tańce też były.

Zabrałam 3 porcje mleka, Klara wyjechała z domu nakarmiona. Zjadła 2 porcje.
Miałam swoją wodę - gorącą i zimną.
Mieliśmy też śliniaczki, których zawsze używamy. Jak w domu.

Zabrałam paracetamol w czopkach oraz rurki windi i termometr.
Tak w razie czego, chociaż do domu było 10 min.jazdy.

Obowiązkowo dwie zmiany ubranka - Klara lubi ulewać. Albo się obślinić na maksa. O 💩 nie wspomnę..

My byliśmy samochodem, żeby w razie co od razu móc pojechać do domku. Ogółem był odwóz, jednak z takim maluchem lepiej być mobilnym. Nigdy nie wiadomo ile przyjdzie czekać na transport. Poza tym.. my z niepijących, mąż miał piwo 0,0%. (W domu jak jedno pije choćby cydr, drugie nie pije). Lepiej mieć niż nie mieć.

Bawcie się dobrze i nie martwcie się na zapas (tak jak ja ;) ).


A dziś wybieramy się z wizytą do znajomych. Zupełnie nieznane Klarci osoby. :)

2 komentarze:

  1. Prosisz - masz. Pisze ponownie. ;)

    Niestety, zupelnie nie pamietam, co pisalam poprzednio. Moze wylacz moderacje, to nie bedzie problemu z przypadkowo skasowanymi komentarzami? Mialas kiedys jakies przykre komentarze, jakies Trolle, ze wlaczylas moderowanie?

    Skoro nie pamietam, to napisze, ze do wyjazdow z Klarcia szykujesz sie jak na wojne! :D I nie, absolutnie nie krytykuje! Raczej podziwiam organizacje! Ja do dzis, wyjezdzajac z moimi, duzymi juz przeciez Potworkami, potrafie zapomniec wody czy przekasek. I oczywiscie oni wtedy po 10 minutach drogi umieraja z glodu i pragnienia! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. A to moderowanie to przez mojego męża który wszędzie wietrzy podstęp..😅

    OdpowiedzUsuń