środa, 2 stycznia 2019

2019!

Spędziliśmy świąteczny tydzień u moich rodziców na Górnym Śląsku.

Klara wybawiona, wynoszona, zaprzytulana wręcz na amen ;)
Oczywiście jak to ja, zabrałam pół domu. I wiem, że więcej tak nie zrobię.
Najlepszymi "zabawkami" byli dziadkowie, kuzynostwo, ciocia i chrzestny, wujek (mój brat) mniej.
Klara dostała pod choinkę matę edu, więc na niej dużo czasu spędzała, trochę u mojej babci na kanapie, gdzie babcia prababcia jej śpiewała i opowiadała co nieco ;).
W zasadzie najbardziej przydał się gryzak grzyb od mombella, ukochany tygrysek z Puchatka, lusterko w bujaczku.
Książeczki mieliśmy od kuzyna, więc czytać też było co.
Następnym razem wezmę 60% mniej!
Nawet ubrań malutka nie potrzebowała aż tyle. Mieliśmy kilka awaryjnych sytuacji i dokonałam prania, a kaloryfery były non stop ciepłe. W mig ubranka wyschły :)


Święta były rodzinne, spokojne.
Przed Wigilią tatuś miał urodzinki, zeszła się cała moja rodzina. Klara była oczywiście gwiazdą, a jakże by inaczej. Nasze dziecko to dusza towarzystwa i oby tak zostało.

W oba świąteczne dni byliśmy w kościółku; pierwszego cała msza przespana w wózku, drugiego nie - 3/4 mszy spędziła u mnie na rękach. Ale nie bylo płaczu tylko się rozglądała. Przy ołtarzu u rodziców w parafii stały duże choinki więc było co oglądać.
Dziadkowie nosili, bujali, opowiadali, zabawiali.
W pierwszy dzień świąt spadł śnieg! Magia :)
Udało się nam wypróbować wózek na śniegu.
Ogólnie było bardzo fajnie, dowiedziałam się kilka ciekawostek z czasów dzieciństwa mojej mamy itp.


Podróże Klara zniosła całkiem nieźle. Śpiewająco, a wręcz śpiąco ;)
W podróż DO moich rodziców wyjechaliśmy o 7 rano.
Pobudkę Klarze zrobiliśmy jak już sami byliśmy gotowi. Wiązało się to oczywiście z naszą pobudką o godzinie 5 nad ranem. Ale tak to już bywa..
Tylko pozostało nam ją nakarmić, przebrać i przewinąć, dać chwilkę na odsapnięcie i wiooo do samochodu :) oczywiście w foteliku. Wszystkie rzeczy mieliśmy już spakowane w samochodzie. Zostało tylko gniazdko w którym spała, śpiworek i butelki oraz mleczko.

W podróż OD moich rodziców wyjechaliśmy o 8 rano. Pobudka tym razem o 5:30, Klara miała spać do 7ej - teoretycznie. Praktycznie obudziła się o 6:15.
Co prawda my byliśmy gotowi, ja jeszcze miałam parę rzeczy do ogarnięcia (spakowanie poświątecznej wałówki od rodziców :D ).
Po nakarmieniu, przebraniu i przewinięciu Klarci, moja mama przejęła nam ją. Dzięki temu mogliśmy się zająć swoimi sprawami.
Ja jadłam, w międzyczasie jeszcze robiłam kanapki na podróż i pakowałam jedzonko. Mąż wynosił rzeczy do samochodu - u rodziców nasz samochód stoi na zewnątrz, całą noc padał deszcz i nie chcieliśmy żeby rzeczy były wilgotne. Dlatego zostały spakowane rano.
Gdy już wszystko mieliśmy gotowe i spakowane, Klara powędrowała do fotelika i wraz z nim do samochodu (nie obyło się bez niespodzianki pod postacią kupki i przy okazji przebierania bodziaka = powrót do domu rodziców).

Z podróżą wpisaliśmy się niejako w drzemki naszego bąbla. Rano, po pobudce (6 rano), karmieniu i zmianie pieluszki często z nami dosypia - do 9-10. Później ma jakieś 2 godzinki aktywności i pada na drzemkę.
Droga na Śląsk - zasnęła przy wyjeździe z miasta, przez które przemknęliśmy w 10min! (pusto, sobotni poranek) i obudziła się tuż za bramkami na autostradzie A4. Po godzinie spędzonej w mcdonald i 15min zabawy w foteliku już w drodze zasnęła ponownie.
Droga do Poznania - zasnęła na autostradzie A1 i spała aż do wejścia do mcdonalda pod Wrocławiem na autostradzie A4.
Po wejściu do samochodu prawie wcale się nie bawiła ze mną tylko zaraz oczka się jej zamknęły. Obudziła się przy wjeździe do Poznania i te 20-25min ją zabawiałam w foteliku. Chcieliśmy już dojechać do domku i tam bobasa nakarmić. Pech chciał że była czerwona fala ;)





Taka ciekawostka, po 6 latach, 28.12 br hokeiści z mojego rodzinnego miasta zdobyli Puchar Polski. Nawet Klarcia kibicowała :D zresztą, ona kibic jest bo z tatusiem oglądają nhl ligę amerykańsko-kanadyjską więc się zna dziewczyna :D ;)

Po przyjeździe do domku, rozprostowanie nóżek na kanapie i mleczko a potem rozpakowywanie gratów.

Jedny problem był z drzemką, jakby nie mogła się odnaleźć. Musieliśmy być oboje z mężem obok niej.

Jeśli jedziecie do dziadków a mają miejsce w domu, warto się zastanowić nad możliwością zostawienia u nich "paru" rzeczy dla Malucha.
U swoich rodziców zostawiłam:
- kilka pieluszek tetrowych, które już w domu nie są mi potrzebne
- matę antypoślizgową do wanienki
- płyn (kiedyś miałam próbki płynu i wkorzystuję je), którym myjemy wanienkę i gąbeczkę też do mycia wanienki
- ręcznik z kapturkiem
- pachnące woreczki na pieluszki
- podkład do łóżeczka na materac
- kilka zabawek niewielkich
- organizer (do niego powkładałam większość rzeczy, żeby rodzice mogli sobie to wszystko razem schować i żeby nikomu nie przeszkadzało)

Moi rodzice, jak wiecie, kupili materac do łóżeczka po mnie, pokrowce na przewijak, wanienkę; czekało na Klarę mleko, woda, pieluszki i podkłady jednorazowe, dzbanek na wodę na mleczko oraz osobny garnek do grzania wody na mleko. Żeby nasz bobas miał wszystko swoje.

Tym razem udało się nam spakować we troje do jednej walizki! :D

Tym razem nie wzięliśmy z domu suszarki do butelek. Nie była potrzebna. Ręcznik czysty do naczyń miałam na blacie w kuchni rodziców i na nim układałam umyte butelki i smoczki.

Po raz ostatni braliśmy bujaczek i gniazdko.
Bujaczek był używany u rodziców kilka razy, gniazdko codziennie - ale jest za małe już na naszego bobaska, więc po powrocie do domu rezygnowaliśmy już z niego.

Do samochodu (do środka) zabraliśmy:
- Mleko w pojemniku poporcjowane, wody (gorąca i zimna), śliniaczek, miarkę do naszego mleka (w razie gdyby chciała dojeść, to dorabiamy 1miarkę = 30 ml)
- ubranka na zmianę x2 (z czego jedno body przydało się jeszcze przed wyjazdem z domu rodziców :D )
- windi rurki, termometr, paracetamol
- zabawki i gryzaki (w torbie podróżnej, osobno dla zachowania higieny)
- otulacz bambusowy i kocyk
- stale i niezmiennie: pampersy, mokre chusteczki i podkład jednorazowy
- czapeczka na wyjście z samochodu
Reszta jechała normalnie w bagażniku ;)

Z tego wszystkiego przydał się tylko zestaw do przewijania. Nawet czapki nie założyliśmy, bo udało się stanąć przy samym wejściu do McDonalda.

Następna podróż pod koniec stycznia, najpierw do moich rodziców, tydzień później do kuzynki Klary, na urodzinki.



Pierwszy SYLWESTER Klarci był już w domku.
W zasadzie dzień jak codzień. Tyle że tata był w domu i poszliśmy na spacer.
Niestety, ja się rozchorowałam i do dziś jeszcze ledwo żyję. Mąż wrócił do pracy.
Wieczorem planowaliśmy Klarcię położyć później spać, trochę z nią potańczyłam do muzyki z tv, ale szybko zrobiła się maruda.
Ale udało się godzinkę pobyć w odświętnym ubranku :) i nawet fotki mamy całą trójką. I jakiś balon też się znalazł :)
My z mężem graliśmy we wsiąść do pociągu kraje północy. Klara od 21:30 spała u nas na łóżku.
Tuż przed północą poszliśmy do naszej córeczki i tak trzymając się wszyscy za ręce witaliśmy 2019 rok.
Klara ani drgnęła, spała jak zabita. Nawet fajerwerki jej nie obudziły! Tuż przed 1 w nocy poszliśmy spać, a Bąbel zarządził pobudkę o 5:40.

A jak u Was minęły świąteczno noworoczne dni??
Czy u Was też takie pustki w sklepach? Ani warzyw ani wędlin.. Pieczywa.. Ehh. :/

Mamy też ogromny wiatr, Klara się boi jeśli wieje jej w twarz. Ale to normalne. Śpiworek do wózka super zdaje egzamin!

2 komentarze:

  1. O Bosz... Niecale 4 godziny snu?! :D Ja poszlam spac o 1, wstalam o 9, a i tak caly dzien bylam nieprzytomna! ;)

    Z Klary jest prawdziwa mala podrozniczka! Nic dziwnego, ze tak dobrze znosi podroze - jest przyzwyczajona! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moglabym przysiac, ze zostawilam tutaj wczoraj komentarz, ale go nie widze, wiec chyba nie kliknelam "opublikuj". Skleroza nie boli. :)
    Ciezko bedzie mi go teraz odtworzyc, ale napisalam cos w stylu, ze z Klary jest prawdziwa podrozniczka, bo od malego ciagle z Wami gdzies jezdzi. :)
    Bardzo fajnie spedziliscie i Swieta i Sylwestra. My w Sylwka swietowalismy bardzo skromnie i nawet sie specjalnie nie stroilismy. ;)

    OdpowiedzUsuń