sobota, 8 lutego 2020

Skrzaty - zajęcia sensoryczne.

Tym razem, też w 4 dłoniach, byłyśmy z Klarą na zajęciach sensorycznych.
Akurat tematem była zima! ❄🌨❄

Gdy przyszłyśmy, podłoga była w folii malarskiej :D
Panie prowadzące mnie ostrzegały, że to nie będą czyste zajęcia i, że dobrze by było żebyśmy miały ubrania które nie są cenne ;) cóż, dowiedziałam się na miejscu już, ale miałam legginsy na zmianę (na tych muzycznych zajęciach było troszkę chłodno, dlatego jeansy) i to je później Klarci założyłam.

Na początek trochę śpiewania, powitanie wspólne z dziećmi: "witaj Klarciu, witaj Klarciu, jak się masz? Wszyscy cię witamy, wszyscy cię kochamy, witamy się!" I machanie rączkami. Podobało jej się! Muzyka, tańce z mamą i trochę sama.

Na początek był "śnieg" z kulek papieru i z takich kolorowych małych kuleczek. Dzieciaki to rozrzucały, sortowały. No co komu przyszło do głowy ;)

A potem wjechała kasza jaglana ekspandowana. Tu Klara ćwiczyła chwyt pęsetowy. Wybierała ziarnko po ziarnku hehe.
Biegała po tym, przynosiła mi..i jadła :)

Następnie wjechał lód. Kolorowy i z dodatkami. Oglądała, brała do rączek, jadła oczywiście, rozrzucała te małe kawałki.
Te większe też, próbowała nawet wydłubać jarzębinę hihi.
Wyciągali sobie wzajemnie z rączek. Nie ingerowałam. Sama super dawała sobie radę.
Zdjęłam też skarpetki, żeby i na stopach poczuła ;)  no a poza tym, od tych kolorowych kostek lodu była taaaaka brudna, że szok.
Moje ręce były straszne, jej wcale nie lepsze haha.

Na koniec przyszedł czas na "śnieg". Czyli mąka ziemniaczana.
Najpierw sama, później z olejem.
Jaaa, to była zabawa!
Mówię Wam.
Ugniatanie, rozmazywanie, jedzenie! (Klarci nie smakowało hahaha)
robienie kuleczek..oblepione łapki plus całe białe moje spodnie. Jej oczywiście też, ale to ja wracałam do domu później w takich brudnych heh bo ona miała ciuchy na zmianę ;)

Gdy już brudne zabawki zostały posprzątane, były kolejne piosenki no i na koniec wieelkie igloo z folii. Dorośli trzymali, dzieci się chowały.
Ale oprócz tego się owijały tą folią, skakali po niej.

Całość trwała ok 1,5g a ostatnie pół godziny to karmienie i mamowe rozmowy :) ale my już w rozmowach nie uczestniczyliśmy, bo tego dnia wyjeżdżaliśmy do kuzynki Klary, na 7 urodzinki. (Domyć dziecku rąk nie mogłam, musieliśmy ją umyć bo nawet pod leginsami na nóżkach miała kolorowe barwniki hihi).




Chcę powtórzyć to i na kolejne takie zajęcia z nią pójść.
Jak tylko będziemy w Poznaniu a zajęcia będą w dni, kiedy nie będziemy chodziły do pracy.

1 komentarz:

  1. Zajecia - bajka! Bi uwielbiala takie zabawy plastyczno - sensoryczne! Jak pamietam za to malego Nika, to w zyciu nie wsadzilby w to raczek! :D

    OdpowiedzUsuń