Klara wczoraj zdobyła szczyt! Swój pierwszy na nóżkach ;)
Mianowicie zdobyła Skrzyczne!!
Ale od początku. Pojechaliśmy sobie do Szczyrku. Najpierw kolejką gondolową na Halę Skrzyczeńską. Tam zjedliśmy niewielki obiad i Klara miała okazję się pobawić na mini placu zabaw. A widoki...rozpływałam się!
Tam po jakimś czasie została włożona do nosidełka, które pożyczyłam. Nasze zostało sprzedane, bo Klara nie chce w nim już siedzieć. A nie chciałam trzymać, bo mniejsza nie będzie ;) żeby nie było cyrku, wytłumaczyłam jej co i jak, dlaczego musi siedzieć w nim. A musiała, bo wjeżdżaliśmy kolejką z kanapami. Klara jest zbyt ruchliwa, bałam się że jeden ruch i nie przytrzymamy jej. Bezpieczniejsza była w nosidle na mnie.
No i wjeżdżaliśmy na górę. Z Hali Skrzyczeńskej na Zbójnicką Kopę.
Tam teoretycznie chcieliśmy sobie tylko pochodzić, porobić fotki. Tak sobie tam błądzimy i nagle jest znak, że Skrzyczne 20 min. Podjęłam decyzję za nas troje. Idziemy! Oczywiście że idziemy! Jeszcze po drodze pytałam ludzi jaka trasa, żeby w razie co wrócić.
Były oczywiście momenty "nieee, domuuu" wołane z płaczem. Ale obiecałam, że jak dojdziemy do takiego małego domku, to tam kupimy dla niej soczek (miałam w plecaku, piła cały czas wodę) i ciacho. Po drodze był piesek, szli dziadkowie z dwójką dzieciaków szkolnych. Patysie i kamyczki. No i pod koniec znowu pytałam jak trasa i czy to daleko. Klara nie miała butów na górskie tereny, my adidasy. Ale w swoich primigi dała radę. No i nosiliśmy ją na rękach (nosidło - zuoo).
Po 45 min byliśmy na szczycie!! Potem schronisko i od razu dostała soczek. 200 ml duszkiem poszło ;) w schronisku jogurtowe ciasto ze śliwkami pychaaaa.
Powrót z przygodami, bo nie zapisałam do której wszystko czynne, a internety mówiły trochę inne rzeczy. I wyszło na to, że mieliśmy więcej szczęścia niż rozmu. I pojawiły się na naszej drodze wyrozumiałe i pomocne osoby ❤️.
Muszę Wam powiedzieć, że pogoda to była mega. Nie czuło się upału, wiał lekki wiatr. Klara została wysmarowana filtrem 30, mąż też. Ja tylko 10, bo już opalona jestem trochę.
I takim oto sposobem pierwsza wyprawa w góry, na szczyt za nami! :)
Na koniec zajechaliśmy do centrum, na lody i moczenie stópek w rzece.. Jak za starych dobrych czasów. 🥺
Klara była tak zmęczona, że w mig w aucie zasnęła.
Gratuluję tego zdobytego szczytu! 🥰
OdpowiedzUsuńDzięki!! Powiem Ci, łatwo nie było. Ale udało się. Może z czasem jej się spodoba.
Usuń