środa, 10 stycznia 2024

2024! Epopeja czas start! ;)

Prawie już o blogu zapomniałam. Nie mam ostatnio na nic czasu.

Grudzień był tak instensywny, że szok. Klara przedszkole - weekendy minisesje świąteczne - w tygodniu w czasie Klarci przedszkola przyjeżdżała moja mała Podopieczna. Tak więc sami widzicie, miałam co robić. W dodatku na tydzień przed świętami Panna Klara się pochorowała, więc siedziałyśmy uziemione w chacie. Ale przy tym moim wiecznie wymagającym dziecku, nie bardzo dało się popracować przy kompie. Do obróbki zdjęć muszę mieć pewną rękę i skupienie, a jak mnie ktoś ciągle woła.. ;) sami wiecie jak to jest. 

Święta Bożego Narodzenia spędziliśmy u moich rodziców. Było hmmm OK. Coraz mniej takiej otoczki świątecznej, kościół - obiad i odpoczynek. Tyle że my w jednym pokoju, bo mimo że duży dom to miejsca nie ma, a dziadkom odpoczywającym nie chcieliśmy przeszkadzać.. Wieczerza była do kitu, bo Klara najpierw była głodna, ale musiała czekać (jak my wszyscy w sumie). Na Śląsku zalewa się robaka, żeby nie gryzł cały następny rok. To tak symbolicznie po kielonku, ale też jest składanie życzeń. Z racji tego, że mój tata ma 2 braci z rodzinami, to jest tłok. Ale tylko "głowy" rodziny chodzą pomiędzy domami (domy są oddzielone od siebie o ok. 10m) i też pogaduchy, no wiadomo. I to się przedłuża. Dzień wcześniej się umawiali na godziny, ale coś im nie wyszło i koniec końców jedliśmy o 18:30. W dodatku upominki pod choinką, dziecko już widziało że SĄ więc nie jadło, bo są upominki i ona by chciała już otwierać. A tu zonk, bo przecież trzeba poczekać aż wszyscy skończą posiłek.

Ogólnie z prezentów się cieszyła, trafione. Choć trochę dużo. Bo chrzestna postanowiła zrobić kilka mniejszych. Jeszcze dziadkowie, chrzestny.. Nie mówię, że to źle, ale tyle tego było, że Klara nie mogła się na niczym skupić. Nasz jeden upominek otworzyliśmy dopiero w domu, u siebie!

W Wigilię rano spadł śnieg, było cudownie! Niewielki mróz, no bajka! Klara już przed 10 była na dworze z psem! Wróciła (po 2,5g!) prawie przemoczona. Ubrania dały radę. Jak przy tym jestem, to napiszę Wam, że w tym roku zdecydowałam się zakupić jej komplet narciarski z c&a. Super się sprawdza, materiał jest jakby ciut śliski. Długo czyściłam miejscowo kurtkę, bez jej prania. Tej ze smyka tak się nie dało wyczyścić niestety. A cena podobna. Niestety, późnym popołudniem było po śniegu. Ku rozpaczy mej córki.


Na deszcz 🐕nie wyjdzie, łaskę robi
że wyjdzie na szybkie siku.
Za to na śniegu mógł siedzieć i siedzieć i jeść go.

Turlanie się po śniegu obowiązkowo musiało być.
I jeszcze dłubanie palcem w śniegu też.
A potem: mamaa palec mnie boli z zimna :D 

Parę fotek ot tak ze świąt. 


Fotka świąteczna mego autorstwa :)

Stajenka w moim kościele parafialnym.

Spacer po parku zdrojowym.
Wieczorem fajnie to jest podświetlone.
I tłum dzieciaków.

Tulasy niezliczone.



Po świętach wybraliśmy się do Gliwic, do kolejkowa! Było fantastycznie, nie wiem kto miał więcej frajdy - my rodzice, czy Klara. 
Tymczasowa wystawa świat z piernika, to było fenomenalne. I ten zapach!!!




Statek płynął!





Sylwester zaś był u brata męża. Po świętach wróciliśmy do siebie po to by dwa dni później wyjechać w Lubuskie :) Sylwester był ok, choć panny nie dały nam ani pograć ani "poświętować". Gwiazdy poszły spać 22:30 (moje to się słaniało ze zmęczenia, ale nieee nie będę spać, będę się bawić, bo kuzynki mają tyyyle fajnych zabawek). Ale za to pojadłam prze-py-szne sushi. Oni tam mają mega to żarełko na dowóz. I tym razem miałam okazję spróbować takiego bardziej słodkiego sosu. Mmm.. pycha! Udało nam się zagrać we wsiąść do pociągu Europa, a potem północ, życzenia i spanko! Gwiazdy pobudkę zarządziły o 7:20! oj było ciężko. Zwłaszcza, że nie na swoim, ciężko było mi zasnąć. Spałam na "szezlongu"? podnóżku? jakby (nie wiem jak to nazwać) od narożnika. Bo kanapa ma takie 3 szerokie poduchy i śpi się fatalnie, ale do siedzenia milutko się zapaaada w niej. A ta druga część narożnika jest cała. Dla mojego kręgosłupa to taki półśrodek. Niestety, tam nie ma gdzie spać. Najmłodsza (5l) z rodzicami, najstarsza na górze łóżka piętrowego u siebie, Klara na miejscu młodszej kuzynki. Obok niej na materacu mąż ;) Ale jedna noc, daliśmy radę.



Nowy Rok. Z rana dziewczynki jeszcze się w miarę bawiły, ale potem było coraz gorzej. Kłótnie, obrażanie się jedna na drugą, do tego siostry robiły sobie dość hmmm niefajne złośliwości i krzywdy.. oj było gruboooo. W każdym razie, w południe pojechaliśmy na obiad do teściów (sami, we 3kę). Było miło, ciepło (komiiineeek love). Klara ostrożnie podchodziła do kominka, wszystkich upominała! awantura była, bo dziadek otworzył drzwiczki, jeszcze się poparzy itp. Trochę się tam pobawiła, poganiała. Obiad jadła na trzy raty ;) ale zjadła! 

Wieczorem pojechaliśmy do domku i tak oto jesteśmy już u siebie.

U dziadków skarpetki antypoślizgowe
musiałby być, bo w rajstopach się ślizgała.
Ale ostatnio mamy problem ze skarpetkami.
Wszystko "gryzie".



Na razie nie mam sesji, skupiam się teraz troszkę na podciągnięciu socjal mediów, miałam sesję wizytową sama ze sobą haha (ustawiłam parametry tel i ustawiłam męża żeby klikał ;P ). Dziś zmieniłam fotkę w tle.. z perspektywy czasu widzę co jak ma być. Mam też mentoring. Dzięki moim kochanym rodzicom udało się to marzenie spełnić. Co prawda tylko online, ale mentorka jest do dyspozycji, w grudniu pomagała mi przy obróbce (duużo więcej niż z kursów wyniosłam). Nie, że ona obrabiała moje fotki, tylko mówiła co gdzie poprawić co z czym. Korzystałam z pustego mieszkania koleżanki. Bardzo, bardzo chciałabym mieć swoje studio. Ale do tego jeszcze trochę. Najpierw muszę zacząć zarabiać tak żeby móc pokryć wynajem czegoś. Ale w tym grudniu żyłam jak na skrzydłach. Za to teraz jestem dętka.

Klara jakoś się trzyma, miała w grudniu gorszy czas jeśli chodzi o pkole. Jest jeden chłopczyk w jej grupie nie radzący sobie z emocjami..oj przeżywała mi to długo. Sama też ma lepsze i gorsze momenty. Teraz powoli odkładam kasę na eeg. Nie udało się od września, bo a to nie było terminu a jak był to dzień przed dziecko z katarem. A do badania musi być zdrowa, żeby wynik był  nie zafałszowany.

Wróciłam z nią na terapię si, coś tam też próbuję z nią w domu działać. Psychologa troszkę odpuściłam, bo koszty..250zł 45min.. terapia si też kosztuje niemało, a jest mocno potrzebna.

W małżeństwie też raz lepiej raz gorzej. Ostatnio gorzej, ale co będę pisać. Życie. Po 18 latach ze sobą czasem jest już rutyna, przyzwyczajenie..

Aa! w dzień babci moja babcia ma 90lat!!

Za tydzień Klara ma balik w pkolu. Chce być wróżką lub wróżką Cynką Dzwoneczek. Błagam o kciuki, żeby się nie rozłożyła! bo na świąteczne dni w pkolu była chora..


Kończę, nie wiem kiedy znowu napiszę.

poniedziałek, 27 listopada 2023

Aktualności..

O matko mamy już końcówkę listopada, a ja ostatni raz odzywałam się do Was we wrześniu. Sama nie wiem od czego zacząć. Ogólnie Klara chodzi do przedszkola z niewielką przerwą pod koniec października, gdzie 2 i pół tygodnia bujaliśmy się z jakimś dziwnym katarem i kaszlem. Wizyty u trzech pediatrów za wiele nam nie dały. Skończyliśmy, a jakże, u alergologa. W końcu dostała leki i po 3 dniach poszła już do przedszkola. 

W połowie października byliśmy na weselu u mojego kuzyna - Klarci chrzestnego. Jejku, jak było pięknie! Zwłaszcza ślub. Chór (coś na kształt sound'n'grace). Do tego padający deszcz.. Mały kościółek, druhny i drużbowie.. To był ostatni tak ciepły dzień. Miałam długą chabrową sukienkę, wysokie obcasy. Czułam się jak milion dolarów :D (mąż chyba nie zauważył ale to nic). Klara sama sobie wybrała sukienkę, tydzień przed jeszcze szybko kupowałam buciki, bo okazało się że z lata są małe :O minus był taki że dj był nastawiony tylko na młodzież i nic "wolnego" do tańca nie było :(  jedzenie mega, ogromny plus za dania dziecięce (Klara z zachwytem zjadła nuggetsy -mama też takie robi!- i frytki, a potem lody zamiast szarlotki). Następnego dnia zwiedzaliśmy troszkę Warszawę (slub był pod Warszawą). 

A od połowy listopada jestem już na maxa fotografem! Jezu, nawet nie wiecie ile mi to frajdy sprawia! Motyle w brzuchu i takie tam :D miałam pracować w szklarni. Jesienią wywaliłam na to 300 zł i ciut. Zrobiłam dwie sesje. I tyle. Po jednej to już był dramat. Przychodzę na drugą, a tu roślinki umarły, świece się stopiły (było jeszcze ciepło). Rzeczy, które tam włożyłam, nie ma. Zrobiłam tę drugą sesję, pozbierałam wszystko i na tym zakończyłam etap szklarni (ale marzę o własnej, tyle że do tego trzeba mieć działkę). Wtedy, te dwie sesje były za darmo. A za sesje grudniowe już miałabym normalnie płacić, mimo innej umowy (ale na gębę). Ale w sumie już chyba to przebolałam. Mam przyjaciółkę, która udostępniła mi swoje mieszkanie. I to tam działam! Ogólnie jest ciężko, bo nie do końca da się zdobyć klienta bo konkurencja jest prze przeogromna. Ale ja się nie poddam będę walczyć do upadłego. 

Nie wiem czy mam coś jeszcze. Aaa! Klara się bardzo mam pogorszyła jeżeli chodzi o zachowanie. Jak coś jest nie po jej myśli to bije krzyczy kopie gryzie ale przede wszystkim nauczyła się dwóch takich bardzo niefajnych słów bo jesteś głupi jesteś głupia oraz nienawidzę mamy czy też nienawidzę taty w zależności od sytuacji. Na początku sprawiało mi to straszną przykrość I za każdym razem prawie płakałam ale psycholog wytłumaczyła mi że nauczyła się więc będzie teraz gadać i że to jest tak samo jak każde inne słowo czy też tak samo jak na przykład dziecko uczy się przekleństw. Wiem że przyniosła to z przedszkola ponieważ sama mi powiedziała, że jeden chłopczyk tak odzywa się do cioć nauczycielek. W dodatku po przedszkolu wychodzi i przytulaski, a potem jadąc do domu w autobusie cały czas tylko skacze, podskakuje siada, wstaje, kopie i takie tam. I od pewnego czasu zaczęłam nagrywać jej zachowania - sama nie wiedziałam z czego to wynika, a ona też oczywiście nic nie powie. No bo sama pewnie nie do końca wie jak to wszystko nazwać. Pokazywałam to wszystko naszej pani psycholog No i niestety okazuje się że Klara jest mocno przebodźcowana po tym przedszkolu i przede wszystkim bardzo mocno zmęczona. A jestem od 8:30 do 15:45. Będziemy musieli wrócić do terapii si, to ćwiczeń z nią w domu chociaż ona się broni przed tym. Przede wszystkim nie uginać się na jej zachowania i fochy ale też ona sama musi się nauczyć rozładowywać swoje emocje bo do tej pory robiliśmy to my przytrzymując ją i jakby wtedy to my uczyliśmy ją że włosy uścisk zapobiegnie biciu czy złości bo jej oczywiście wtedy przechodziło po chwili No ale rozładowywała się jakby przez nas, a nie sama z siebie. 

A pani psycholog nam powiedziała też że o wygląd wynika z tego, że pierwsze zmieniliśmy też do niej podejście. Już nie pozwalając i nie zgadzając się na wszystko a (zwłaszcza mąż). A po drugie to już jestem wiek gdzie z jakby poniekąd "malucha" robi się już panna ;). 

Akurat piszę to wszystko do was jadąc po tego mojego łobuza do przedszkola. 

Na koniec fotka z dzisiaj, gdzie trochę przymroziło. 

Żadnej zmrożonej kałuży nie odpuści.

A teraz z mrozu przenosimy się na jeszcze zieloną łąkę we wrześniu. 
Znalazłam to zdjęcie wczoraj jak robiłam porządki w komputerze. 



Życzę wam dobrego tygodnia i do następnego!