Była zima, nadeszła w końcu wiosna. A nie, nie wiosna. Lato!
Klara bardzo prosiła nas o wizytę w stajni, u koni, o możliwość opieki nad koniem. Dzięki znajomej mamie z przedszkola, dowiedziałam się o Asi. I jej konikach. Od słowa do słowa i w marcu mieliśmy iść pierwszy raz na hipoterapię. Ale pogoda nie dopisała.
Dziś był właśnie dzień spotkania z końmi.
Ale żeby nie było tak pięknie. Na dzień dobry, Klara musiała przenieść kilka baniaczków z wodą dla koników (wraz z innymi dzieciakami).
Później wyczesanie konika no i wreszcie usiadła na grzbiecie! Następnie dostała dwie szczotki do czesania i nie ma że się nie chce ;) info o zasadach też było i nie ma że boli.
Później Asia zrobiła z Klarą kilka ćwiczeń, była rundka na grzbiecie. Takiej radości nie widziałam dawno!
A pod koniec myśmy sobie rozmawiali, a Klara zapoznawała się z konikami siedząc na belce siana.
Mam już dość tego chorowania!
Klara na razie chodzi do przedszkola od miesiąca.
Ale fajnie! Bi jak byla mala to tez marzyla o konikach, zreszta nadal od czasu do czasu o tym wspomina. Tyle ze jazda konna jest tutaj niesamowicie droga, a hipoterapia owszem, jest, ale tez placi sie za nia slono, no i potrzeba orzeczen, zeby sie na nia dostac...
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze z Twoim zdrowiem juz lepiej. Tata byl w Polsce i mowil ze pogoda przez jakis czas byla prawdziwie wiosenna; akurat zeby wyjsc z zimowych chorobsk. ;)