Wolsztyn.
Pociągi.
Ile razy chciałam się wybrać obejrzeć z bliska parowozy? Nie wiem. Wiem, że odkąd okazało się, że Klara lubi pociągi, to wybierze się z nami.
W ofercie były przejazdy składami retro z parowozem. Kupiłam bilety w środę. Na pociąg o 10:53.
Niestety, nie dojechaliśmy! Droga była jak fatalna, utknęliśmy za jakimiś innymi pojazdami..wioski, wioseczki, miasteczka. I jeszcze ja pilnie musiałam zwiedzić toaletę.. Już będąc prawie na miejscu. Efekt: nasz pociąg widzieliśmy z daleka.
Idziemy do parowozowni, a tam kwestią biletów nikt się nie przejmuje, nikt nie wie. Jak pani chce jechać, a nie ma biletu, to wagon A od czoła składu. Będzie sprzedaż biletów przez konduktora.
Więc pospacerowaliśmy, obejrzeliśmy wszystko z zewnątrz, wagony retro wewnątrz i później pół godziny czekaliśmy na pociąg. Niestety, nie mogłam zwrócić biletów (60 zł). Kupiliśmy nowe. Ale przynajmniej jest pamiątka, a nie tylko wydruk. Klara w siódmym niebie, bo bilet, bo konduktor sprawdzał, bo się dymiło :D Sama przejażdżka super, 20 min w jedną stronę. Pomiędzy 20 min przerwy. Można było wysiąść. Przejazd Wolsztyn- Stefanowo - Wolsztyn. A w drodze powrotnej wsiedli panowie, zaczęli grać i śpiewać! Nie do końca wiem co śpiewali (nadal jestem chora, ucho się nie odblokowało :( ). Ale tak ładnie grali, że aż miło się jechało i nawet Klarci to nie przeszkadzało.
Po powrocie do Wolsztyna, poszliśmy do Parowozowni. Trochę mnie to rozczarowało. Zwłaszcza info, że te lokomotywy parowe są nieczynne i w zasadzie tylko są bo są. Eh, szkoda. Przed parowozownią można było obejrzeć jeszcze wagony.
Swoją drogą, nie polecam na takie wyprawy różowych czy błękitnych trampek.. nie do doczyszczenia..
Na koniec podjechaliśmy nad jezioro.
Okazało się, że jest tu takie miejsce.. Fala park. Sala zabaw, siłownia, kręgle, restauracja, a w zasadzie knajpka iiii mega plac zabaw! Z widokiem na jezioro! Dla mnie petarda! Dlaczego w Poznaniu nikt na to nie wpadł?
Zjedliśmy pyszne frytki z batatów! Jak się Klara zajadała! Szok. I zabawa na placu zabaw do upadłego.
Jeszcze na wymyśliłam rejs statkiem. Który był tuż obok. Już na koniec. Jak już byliśmy.. Chciałam do wycisnąć do ostatniej kropli. Może trochę na wyrost, bo musieliśmy długo czekać (za każdym razem miał komplet 12os, musieliśmy jeszcze pójść do samochodu żeby się ubrać cieplej). I tu Klara nie mogła już znieść tego czekania, tych muszek (boi się much) i była marudna. Myślałam, że jak wejdziemy na statek to się jej lepiej zrobi. Atrakcja. Tymczasem była smutna, śpiąca i leżała na mnie cały czas. Ledwo zdjęcia udało mi się zrobić (u męża nie chciała być). Ale! Nie płakała, nie uciekała czy coś. Było też dwóch chłopców w jej wieku. Ale oni siedzieli zadowoleni ;)
Podróż powrotną Klara przespała. Obudziła się już w domu, rozebrałam ją, założyłam piżamkę i do rana spała. Obudziła o 7, do 11 zabawa a potem drzemka! Do 14! Nie bardzo wiedziałam co z tym fantem zrobić. Ale nie chcieliśmy jej budzić, bo było widać, że zmęczona.
1 maja byliśmy w domu, popołudniu nad jeziorem tylko. Pierwsze moczenie się już było ;)
Za to dziś (poniedziałek) zarządziła pobudkę po 5!!! Mimo zasłoniętych rolet w pokoju. Pojadła, pomalowała wodne kolorowanki i padła. Więc ja też jeszcze poszłam spać. Na 2g.
Zrobiłyśmy sobie wypad na zakupy. Niestety, ku mej rozpaczy Klara wyrosła z cieńszych ubrań. Nie kupiłam wszystkiego, bo nie mam na to kasy. Ale podstawę mamy.
Jutro 3 maja. Rano chyba będziemy sadzić 🌸🌼 bo dziś kupiłam. Później pewnie do parku pojedziemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz