Długo wyobrażałam sobie ten dzień.
Miałam wyobrażenia pt leżing i nicnierobing.
A zaczęło się pobudką o 3ciej i następną po 6tej już na dobre.
Później byłyśmy sobie w kościółku, a po obiedzie dopadła nas rzeczywistość - skończyły się pieluszki i trzeba było pojechać do sklepu.
W tym wypadku ucieszyłam się, że jest niedziela handlowa ;) niby wiedzieliśmy że się kończą.. Hihi.
Wracając do domku pojechaliśmy głosować.
Popołudnie spędziłam.. Pracująco.
Ogarniając Klarę i sadząc część kwiatów na balkonie.
Klara z mężem zrobiła laurkę :)
Poryczałam się.
Z racji tego, że Klara w dzień spała tylko pół godziny, już o 19 padła na noc.
A ja zamiast iść spać wcześniej, to oglądałam seriale i ogarniałam stos prania..
I zrobiła się 23:20 a ja dopiero kładłam się spać..
Cóż, tak to już jest. Hihi. Życie. Codzienność. Nie ma, że święto.
W koncu jestes Matka,ktora tak wiele lat chcialas zostac,wiec nie narzekaj . Masz cudowna corke i piekna pierwsza laurke z tego wyjatkowego swieta :-)
OdpowiedzUsuńNa mnie jakoś nie robi wrażenie dzień mamy. Dziwne jak co dzień. Chociaż dostałam pierwszy raz laurke napisana w całości przez Przemka hehe
OdpowiedzUsuń