... Po tak długim wypasie.. Jest masakra. Dopiero drugi dzień za nami. A ja mam ochotę tam wrócić, byle tylko młoda była tu taka jak tam.
O wszystko jęczy, jojczy, rozwala - głównie zabawki. Nie chce później sprzątać. My jej oczywiście pomagamy, nie chodzi o to żeby sama wszystko robiła. Dzisiaj miałam wrażenie że mówię do słupa. Cokolwiek od niej chciałam, ona jakby nie słyszała moich słów. Pokój czasem przypominał mi dziś salę zabaw :(
Nawet kwiatka na balkonie mi przewróciła :/
Poszliśmy za ciosem i ściągnęliśmy młodej pieluchę. Miało to być później, ale nie wytrzymałam. Bo..
..Rano jak zwykle scena awantury, ona nie będzie się rozbierać z piżamki, a już tym bardziej NIE BĘDZIE ściągać pieluchy. Gdy w końcu udało mi się jej tą pieluchę (pantsy) ściągnąć, to uciekła. Na golasa. Pytam: chcesz pieluszkę? - NIE! Więc szybko wyjęłam z szafy zapas majtek. Ofc z psim patrolem haha. Założyłam, pokazałam w lustrze. Wytłumaczyłam wszystko powoli ponownie. Po jednym nocniku w pokoju. Nie minęło 5 min, weszła częściowo do szafy gospodarczej (odkurzacz, deska do prasowania itp). Woła do nas, że się schowała. A ja pół żartem pół serio do męża że jeszcze chwila, a młoda nam zasika odkurzacz jak będzie tam siedzieć. No i (prawie) miałam rację, bo zrobiła siku ale nie na odkurzacz. Na szczęście!!!!
W sumie trzy razy siku do nocnika (posadzona na siłę trochę, bo każda propozycja żeby usiadła i zrobiła siusiu kończyła się: "nie!" I w nogi). Raz co nieco też w majtki.
Kilka razy gdyby nie kałuża, to bym nie wiedziała, że coś się zadziało.
Nie powie, nie usiądzie sama.
Na razie próbujemy w domu, na spokojnie bez spiny. Na wyjścia na razie pielucha jest. Powoli do celu. Jak nie uda się do września, będę wcześniej przecież widzieć jak to przebiega, to pójdę pogadać z dyrektorką i wychowawcą jej grupy.
27go lipca mamy wizytę u psychologa. Najpierw my. Bo dzieci i tak inaczej się zachowują gdzieś, niż w domu. A potem zobaczymy co dalej.
---------------------------------
Pozdrawiam Was z mojego zakątka. Relax! Zbieram siły na jutro.