Byliśmy po przerwie na pływalni krytej miejskiej.
Dopiero w lipcu ponownie została otwarta. W niedzielny wieczór było pusto! A zwykle są tłumy hmm..
Już na tzw "dzień dobry" szatnie zamknięte (więc buty, kurtki czy bluzy trzeba było mieć ze sobą w szafkach :/ ).
I połowa ławek do przycupnięcia podczas ubierania butów zniknęła, sklepik również zniknął! A przy reszcie ławek kartki żeby nie siadać! :/ To jak ja mam dziecku buty założyć?!? O sobie nie wspomnę.
Aa, nie ma też pieluszek do wody. Był przy kasach taki automat, gdzie można było je kupić. Dla nas to niepotrzebne, bo zawsze mamy swoje. Ale nie każdy ma :)
Minus, taki najbardziej odczuwalny - nie dostaliśmy rodzinnej przebieralni. Bo tylko część mogą udostępnić. I musiałam się sama trochę z Klarą siłować. Najgorsze było umycie jej po basenie, bo te prysznice są tragiczne. A w rodzinnej jest taki zdejmowany prysznic. Jak domowy. I przy spłukiwaniu głowy ryk, że chyba cały basen słyszał (zrobiła nura i włosy mokre, zawsze je płuczę z wody basenowej, jak się da to je myję). Czekała na mnie w takim nietypowym kojcu, jak szłam się przebrać. No nie było szans, żeby się zmieściła ze mną w przebieralni. Ale dałyśmy radę. Jakoś.